Zabawa była przednia, szkoda, że już się skończyła. Podczas gdy wszyscy się rozchodzili to swoich komnat w Dworach, nie czułam się zmęczona po całonocnych wrażeniach. Jak dla mnie wystarczyła kąpiel i przebranie się w nowe ubrania i już, wyjątkowo brak zmęczenia. Zanim wyszłam z komnaty, rozejrzałam się ale wczesna pora po zabawie dała o sobie znać, korytarze były ospałe.
Wychodząc na zewnątrz, poczułam ciepło wschodzącego dnia. Już lato, więc nawet poranki były przyjemnie ciepłe. Szybkie rozeznanie się w sytuacji i zmieniłam się w zwierzątko, które mało kiedy używałam. Taka dziwna mieszanka lisa, kota i wilka o dziewięciu ogonach ale z moim ludzkim kolorem oczu. Chyba tylko po tym dałoby się rozpoznać. Ułożyłam się pod drzewem z widokiem na plac wyjściowy zamiatając ogonami. Chwile przymknęłam oczy i nagle poczułam czyjś dotyk na głowie. Spojrzałam w tamtym kierunku a tu siedział rozbawiony Rhys.
-Czyżby Sans?- Zapytał się tym samym tonem jaki górował w jego oczach. Kiwnęłam głową po czym z chęcią oparłam się o jego kolana.
Rhys?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz