- No w sumie... - zastanowiłem się, obracając w dłoniach czarny, lśniący
w słońcu miecz. - Bawiłem się z moimi kolegami w walki, kiedy byłem
młodszy. Coś tam umiem, nie jestem kompletnym amatorem.
- Okej, w takim razie pokaż, co potrafisz. - Zatrzymał się,
rozglądając. - To chyba dobre miejsce, mam nadzieję, że niczego nie
zbroisz... - Postawił mnie na ziemi i chwycił za drugi, biały miecz. -
No dobra, młody. Zaczynaj.
Stanąłem naprzeciwko niemu z zaciętą miną i zmarszczonymi brwiami.
Skupiłem się mocno, czym wywołałem cichy śmiech Akise. Spojrzałem na
niego w udawanym oburzeniu i ciąłem w jego stronę mieczem. Uskoczył
zwinnie i bez problemu wyprowadził pchnięcie.
Po kilku minutach walczyliśmy już na całego. Oczywiście Akise nie
szczędził uwag pod adresem mojej techniki i wcale nie traktował mnie
ulgowo. Zarobiłem kilka rozcięć i siniaków, ale nie odniosłem
poważniejszych ran.
- Dobra - mruknął, gdy zdyszany oparłem się o drzewo. - Robimy chwilową przerwę.
Uśmiechnąłem się do niego i z wdzięcznością powitałem kilka minut
odpoczynku. Podczołgałem się do czarnowłosego, który również usiadł i
wpatrywał się w niebo. Przycupnąłem przy jego boku i ziewnąłem szeroko.
Robiło się późno.
Nagle Akise klepnął się dłonią w czoło, aż podskoczyłem.
- Przecież dzisiaj jest Festiwal Pierwszej Nocy Letniej! Kompletnie zapomniałem. - Zaczął się podnosić z ziemi.
- Festiwal? Na rozpoczęcie lata? - zapytałem, idąc w jego ślady. Od
razu opuściły mnie wszelkie oznaki senności i zmęczenia. - Co się będzie
działo? Pójdziemy tam?
- Z tego co wiem, to uczestniczą w nim oba Dwory i ludzie spoza
nich. Książę i księżniczka mają oficjalnie go rozpocząć, a potem
rozpocznie się zabawa.
- Super! - Ucieszyłem się i natychmiast zacząłem uwieszać się na
Akise. - Pójdziemy, prawda? Na pewno będzie fajnie! Kupimy dużo
jedzenia!
- Tak? - zapytał z uniesioną brwią, patrząc na mnie podejrzliwie. - Ciekawe za co?
- No chyba to oczywiste, że za pieniądze. - Wyciągnąłem z kieszeni kilka banknotów i pomachałem nimi przed brzuchem Akise.
- O, nie... - westchnął i pochylił się nade mną. Oparł jedną dłoń na
kolanie, a drugą zręcznie wyjął mi papierki z rąk. - Młody, nie możesz
nic kupować za te pieniądze.
- Dlaczego? - oburzyłem się.
- Ponieważ... To niesprawiedliwe wobec ludzi, którzy ciężko na nie
pracują. Ty możesz je mieć w każdej chwili. A oni muszą sporo się
natrudzić, by dostać chodź połowę tego, co wyczarowałeś - wyjaśnił.
- No dobra, dobra... - fuknąłem, z założonymi rękami.
- Nie obrażaj się, tylko chodź. Kupimy coś za kasę z mojego portfela. - Poczochrał mi włosy i wziął za rękę.
Teleportowaliśmy się w samą porę na całkiem sporą polanę, na której
kręciło się mnóstwo ludzi we wszystkich możliwych kierunkach świata.
Wokół stało sporo straganów z jedzeniem, grała muzyka, błyskały magiczne
światełka wytworzone przez księżniczkę.
- Ale tu ładnie! - zawołałem, podskakując i usiłując złapać jednego z zabłąkanych świetlików fruwających dookoła.
- Popatrz, młody. Tu chyba jest coś dla ciebie. - Wskazał na duży
przyozdobiony kolorowymi płótnami stragan z ogromną ilością słodyczy.
Prawdopodobnie na ten widok zaśmieciły mi się oczy, i musiałem mieć
dość głupią minę, bo usłyszałem chichot Akise. Wpatrywałem się w
zachwytem w kosze pełne ciasteczek w co najmniej dwudziestu smakach,
cukierki w błyszczących papierkach, czekolady nadziewane karmelem,
muffiny z dżemem w środku i bitą śmietaną na wierzchu, cukrowe laseczki,
czerwone i zielone i wiele więcej słodyczy, których nawet nie umiałbym
nazwać.
- W sumie to jestem głodny, więc może coś wybierzemy? - zaproponował Akise.
- TAAAK! - wrzasnąłem i pobiegłem do straganu, potrącając po drodze kilku ludzi i rzucając w ich kierunku szybkie "przepraszam".
Gdy dotarłem na miejsce, wyłożyłem się jak zwykle i podnosząc się
niemal przyprawiłem sprzedawcę o zawał serca, bo z jego perspektywy to
musiało wyglądać tak, jakby dziecko o obłąkanych oczach wlepionych w
słodycze wyskoczyło nagle spod ziemi. Oblizałem się łakomie, patrząc na
siwego staruszka trzymającego się za serce z ustami otwartymi w niemym
krzyku.
- Hisaki! - Akise dopadł do mnie i natychmiast zaczął mnie
strofować. - Nie biegaj tak, bo znowu stanie się coś złego, prawie cię
zgubiłem... Wybrałeś już coś? - Rzucił okiem na stragan i sprzedawcę,
który powoli dochodził do siebie.
- A ty na co masz ochotę? - Odwróciłem się w jego stronę,
przypominając sobie o istnieniu świata zewnętrznego. - Może...
ciasteczka z czekoladą?
- W porządku - powiedział Akise, wyciągając z kieszeni portfel i
płacąc staruszkowi, który zaczął trzęsącymi się rękami wkładać
ciasteczka do papierowej torebki.
Gdy już kupiliśmy słodkości, Akise poprowadził mnie w stronę środka
polany, gdzie zgromadziły się oba Dwory i mnóstwo ludzi spoza nich.
Otaczali księżniczkę i księcia ciasnym kołem.
Niezbyt dobrze widziałem co się dzieje i wyciągałem szyję tak
wysoko, jak mogłem, ale i tak niewiele udało mi się zobaczyć. Tylko
jakieś urywki, ręce wymierzone w niebo i dużo świetlistych rozbłysków...
- Właź mi na ramiona - Akise pochylił się i pomógł mi wdrapać się na jego barki.
Stamtąd widziałem już wszystko wyraźnie. Księżniczka i książę
tworzyli bardzo dużo cienistych istot, ona jasne jak promienie słońce,
on ciemne i błyszczące jak światło gwiazd. Pięknie to wyglądało, gdy te
stworzenia biegły po niebie wielkim wirem i wypełniały sobą całe niebo.
- Łaaał... - Gapiłem się na zjawisko z otwartymi ustami.
Trzymałem torbę z ciasteczkami i pogryzałem je, pilnując, by Akise
zjadł swoją połowę, podając mu kolejne, gdy zjadał poprzednie.
Potem królewskie rodzeństwo oznajmiło rozpoczęcie festiwalu i
ludzie zaczęli klaskać. Akise przykucnął, a ja zeskoczyłem na ziemię.
Wepchnąłem pustą torebkę po ciasteczkach do kieszeni, uprzednio
wytrząsając ostatnie okruszki pachnące czekoladą na rękę.
Wtedy usłyszałem głośny kobiecy pisk i wkrótce potem zapanowało
zamieszanie. Ludzie krzyczeli coś o krwi, a jakiś mężczyzna głośno wołał
o pomoc. Zdezorientowany, odwróciłem się w stronę, z której dobiegał
hałasy i wtedy przed moimi oczami znalazły się błyszczące bronie. W tej
samej chwili coś ostrego przecięło mi rękę na wysokości przedramienia.
Syknąłem z bólu i przycisnąłem do siebie zranioną część ciała. Poczułem,
że coś na mnie wpada z dużym impetem i szarpie mną z dala od osoby,
która mnie zaatakowała.
Akise odciągnął mnie od napastnika, a ja wyjrzałem nad jego
ramieniem, którym zasłaniał mnie przed kolejnymi atakami. Czerwonowłosa
dziewczyna ślizgała się po ziemi, ale zaraz wstała i ruszyła znowu na
mnie. Nawet nie wiem kiedy, znalazła się tuż za mną i rozległ się głośny
trzask a potem ujrzałem oślepiające światło. Zacisnąłem oczy i
przywarłem do nogi Akise, który odciągał mnie coraz dalej.
Gdy otworzyłem oczy, straż już ją złapała, a książę i księżniczka stali obok z poważnymi minami.
- Dorwę cię! Zabiję!!! - wrzeszczała dziewczyna, płacząc.
Zadrżałem ze strachu, łzy pociekły mi po policzkach. To stało się
tak szybko... Dlaczego ona coś takiego mówiła? Dlaczego mnie
zaatakowała? Dlaczego płakała? Dlaczego...? Trzymając się mocno Akise,
spoglądałem w przerażeniu na scenę rozgrywającą się przed moimi oczami.
- Chodź, Hisaki... - Akise zasłonił mi ramieniem dalsze wydarzenia i
odciągnął dalej. Cały czas trzymałem się za jego rękaw i ani pisnąłem.
Źrenice miałem tak rozszerzone, że niemal nie było widać tęczówek.
Kolejne kilka minut zupełnie nie zachowało się w mojej pamięci.
Słyszałem jakieś głosy, czułem dotyk na ramionach, rozpoznawałem
zaniepokojony głos Akise i uspokajający księżniczki, ale nie potrafiłem
rozróżnić żadnych słów. Byłem zbyt oszołomiony. Tego było za dużo... Po
prostu zbyt wiele.
Ostatnie wspomnieniem, które zachowałem z tej nocy były powoli
oddalające się ludzkie krzyki, zapach trawy, cykanie świerszczy, Akise
niosący mnie na rękach, i moja twarz zalana łzami, wtulona w jego
kurtkę.
Akise? Wiem, że festiwal już się skończył, no ale nie chciałam zostawiać tego wątku pominiętego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz