Idąc przez las z Księciem, mój umysł zaprzątały myśli o Rhysie i
wszystkich sytuacjach. On się stara mnie ochronić, a ja mu odwdzięczam
się niczym.
- Co mogłabym dla niego i innych zrobić? Czy zostawienie ich to
najlepsze wyjście? - Spytałam się samą siebie, tym samym patrząc na
psiaka. On jako jedyny w tej chwili mnie rozumiał jak i przez całe życie
od kąd go poznałam. Ktoś położył mi rękę na ramieniu, a koło Księcia
pojawiła się cienista towarzyszka, tajemniczej, ale dla mnie znajomej
osoby.
- Dlaczego to zrobiłaś? - Szepnął. - Jesteś na mnie zła?
- Ja nie jestem zła, a raczej rozczarowana - Odpowiedziałam. Nie odwróciłam się do niego.
- Czym jesteś rozczarowana? Czyżbyś była mną rozczarowana? - Spytał cicho i trochę jakby smutnym głosem.
- Nie jestem tobą rozczarowana, a raczej samą sobą i swoim zachowaniem.
Nie powinnam podnieść na ciebie głosu. Przepraszam! - Wciąż nie
odwróciłam się do niego twarzą. Łza poleciała mi po policzku co on
zauważył, bo przytulił mnie od tyłu.
- Przepraszam za to, że odeszłam bez słowa, ale miałam nadzieję, że się
ucieszysz... Bynajmniej nie miałbyś takiej kłopotliwej dziewczyny jak ja
w swoim Dworze. Pomyślałam sobie, że gdy odejdę będziesz miał spokój i
więcej nie będę ci sprawiała problemów.
<Rhys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz