Wyszedłem z komnaty, gdy tylko dwórka dała mi spokój. Jako cień kręciłem się korytarzami po całym zamku, bez celu, niczym zjawa czy też jeden z moich niematerialnych cienistych sług, a moje myśli krążyły po różnych tematach. Szukałem czegoś... Sam nie wiem czego. Chyba spokoju, wewnętrznego zrozumienia, czegoś, co doradziłoby mi i ułatwiło dobry wybór. Oczywiście, miałem doradców - ale ludzie się mylą. Ja również się mylę. A co do pewnej kwestii, nie chciałbym popełnić błędu czy podjąć złej decyzji. Każdy wybór, nawet najlepszy, i tak ciągnie za sobą konsekwencje. Jednak w tym przypadku nie mogłem wybrać źle. Czułem się cały czas pod presją, zwłaszcza gdy dwór domagał się wyboru. Chodziłem tak po zamku, a gdy nagle zatrzymałem się, był już późny wieczór. Istniało kilka osób, które potrafiły mnie pocieszyć... Jednak ja chciałem teraz spotkać się z właśnie tą. Stanąłem przed drzwiami do jej komnaty i zapukałem lekko. Gdy nie odpowiedziała, popchnąłem ostrożnie drzwi i wślizgnąłem się przez szparę do pomieszczenia. Katarina-lisek spała na łóżku. Zamknąłem za sobą drzwi, i po oparciu się o nie plecami, popatrzyłem na nią spod przymkniętych powiek. Nie potrafiłem odczytać wyrazu jej pyszczka, więc przeniosłem wzrok na okno naprzeciwko mnie. Westchnąłem i nagle opamiętałem się - szybko rzuciłem na nią spojrzenie, czy aby się nie obudziła. Spała dalej. Odetchnąłem z ulgą, odepchnąłem się od drzwi i zbliżyłem do śpiącej lisiczki. Pogładziłem ją lekko po futerku na grzbiecie. Pozwoliłem sobie chwile ją głaskac, po czym wyszedłem z jej komnaty.
<Katarina?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz