-Możesz na mnie polegać w różnych sprawach, na polu walki włącznie- opowiedziałam dopiero po dłuższej chwili. Lepiej dla niego, żeby nie wiedział, że podczas walki z demonem nie użyłam pełni mocy.
-Coś ukrywasz- powiedział najpewniej mi się przyglądając. Otworzyłam lekko oczy z podobnym uśmiechem.
-Zależy co. Powiem to tak: ta ranka teraz to nic. Na 15 urodziny dostałam przepowiednię co do przyszłego życia, którą nie zna nawet mój brat a o nim jest mowa. Sama jest dosyć długa i pokręcona ale ujmę w skrócie: nie umrę póki Papyrus żyje- już nie dodawałam, że jest mi przeznaczona śmierć w walce od jednego brutalnego ataku. Powiedziałam za to kolejna prawdę.- Kocham brata i staram się go chronić nawet nie przez ten los. Praktycznie tylko on mi pozostał.
Wzięłam głęboki wdech i podniosłam się do pozycji siedzącej. Bolało co prawda ale bywały gorsze momenty.
-Cóż, my tu rozmawiamy sobie jak przy herbatce a tyle rzeczy jest jeszcze do zrobienia.
-Chyba sobie żartujesz, że teraz sobie pójdziesz. Świeżo po oberwaniu- powiedział wydając się zaskoczony. Wzruszyłam ramionami.
-Tylko boli, to nic wielkiego. Krew już powinna się zregenerować, rana jest zabezpieczona. Nie widzę problemu- skwitowałam i ostrożnie wstałam. Znaczy chciałam ale Rhys powstrzymał mnie dłonią. Spojrzałam na niego markotnie.
Rhys?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz