Wyszłam za mury zamku od dłuższego czasu. Rhysa i tak nie było, a mi się kompletnie nudziło. Księcia zostawiłam, każąc mnie kryć na wszelki wypadek, gdyby Rhys miałby wrócić wcześniej. Zajrzałam na rynek. Chodząc z jednego na drugie stanowisko, zastanawiałam się coraz to bardziej nad tym aby kupić moje ulubione ciastko. Niestety za każdym razem, gdy podchodziłam do innego stanowiska to się spóźniałam. Wszystkie były jak na złość wykupione. Wtem przypomniałam sobie o straganie, gdzie właściciel i jego rodzina mnie znała. Idąc wręcz biegnąc byłam tam i miałam nadzieję, że się nie spóźniłam.
- Witaj A-chan! - przywitał się miło mężczyzna, a ja się uśmiechnęłam.
- Czy macie może moje ulubione ciacho? - spytałam z nadzieją, ze odpowie długo wyczekiwane przeze mnie słowo "tak"
- Specjalnie dla ciebie zostawiłem je jak i kilka innych przysmaków - gdy to usłyszałam mój uśmiech się powiększył. Przytuliłam mężczyznę i wzięłam od niego torbę ze słodyczami.
- Dziękuję ci! - pomachałam na dowidzenie i teraz pozostało mi znalezienie spokojnego miejsca. Jako, że byłam pokroju kota to weszłam na drzewo rosnące przy jednym z ulicznych drzew. Może nie było spokojnie, ale przyjemnie. Chcąc już wziąć pierwszego kęsa, moją ciekawość przyciągnął nie białowłosy chłopak, a osoba za nim idąc. Mężczyzna jaki szedł za nim, nie miał dobrych zamiarów, a białowłosy nie zdawał sobie chyba z tego sprawy. Gdy ten skręcił w uliczkę ja poszłam za nimi. Mężczyzna idący za białowłosym, wyciągnął pistolet, a ja stanęłam za nim i przecięłam swoich sztyletem jego tętnicę szyjną i trochę poza nią.
Białowłosy spojrzał się na mnie.
- Wybacz nie powinieneś tego zobaczyć, ale on musiał ponieść konsekwencje za to co zrobił kilku osobom - wytłumaczyłam się jakoś, aby nie uciekną czy coś, ale okazał się być innym chłopakiem niż inni, normalni ludzie.
<Jacob?> Czy będziesz tak dobry i popiszesz ze mną?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz