Spojrzałem w pełne nadziei niczym u psa, oczy Akane i zaśmiałem się:
- Nie można ci nie ulec, gdy tak patrzysz.
- Wiem. - zachichotała. - To jak? Pójdziemy?
- No wiesz... - udałem, że się zastanawiam.
- Proszę, Rhys...!
- Niech ci będzie. - westchnąłem w końcu.
Ująłem jej rękę, uniosłem i musnąłem ustami kostki jej palców, po czym uśmiechnąłem się:
- Prowadź.
< Akane? Ja, miejsce? Chyba śnisz ;p >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz