Popatrzyłam na Michael'a.
- Teraz. - powiedziałam.
Pstryknęłam palcami, a przez to w stronę nieba poleciał świetlisty feniks, który po znalezieniu się kilka metrów nad głowami wszystkich zebranych na placu, zakrakał, co sprawiło, że ludzie umilkli. Feniks był moim symbolem, toteż tłum przeniósł po chwili spojrzenie, z ptaka na mnie.
- Wyruszamy! - wykrzyknęłam.
Mój krzyk odbił się echem po całym placu i sprawił, że zebrani na nim ludzie zaczęli oddalać się w stronę karawany powozów i do nich wsiadać. Michael chyba nie wiedział, gdzie iśc, więc spojrzałam na niego ponownie i spytałam:
- Jakiś problem?
- Ekhm... - mruknął cicho.
- Powozy dla członków dworu są na końcu karawany. - poinformowałam.
Już miałam się oddalac, ale Michael odezwał się:
- A ty?
- Co ja? - zdziwiłam się i przystanęłam.
- Którym powozem jedziesz?
- Pierwszym. - odpowiedziałam.
Nie czekając na jego odpowiedź, odeszłam do mojego powozu.
<Michael?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz