Westchnąłem smutno.
- A ja nie wybaczę sobie, jeśli coś się tobie stanie. - szepnąłem w jej oczy.
Sans nic nie odpowiedziała, pogładziłem ją więc po włosach.
- O mnie się nie martw, śmierc nigdy nie umiera. - zaśmiałem się, mój głos był jednak poważny i smutny. - Tak łatwo nie dam się zabic. Pojadę z tobą, Sans, jakoś powstrzymam się od walki, ale będę tam przy tobie i będę cię wspierac psychicznie. Jeśli chcesz, mogę go zabic. Nie chcę tego robic, bo wiem, że tym samym skrzywdzę ciebie. Ale powiedz jedno słowo, moja miła, a ja pstryknięciem palców sprawię, że twój ojciec odejdzie z tego świata.
<Sans?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz