Podciągnąłem materiał sukni Sans, przy okazji muskając palcem jej szyję. Naraz naszła mnie myśl, że może na to za wcześnie, że mi, księciu nie wypada przed ślubem, że nie powinienem publicznie, że to zły dzień i czas na takie sprawy. Gdy objęła mnie w pasie dłońmi, lekko odepchnąłem ją.
- Nie... Nie. Nie mogę. - pozwoliłem sobie na zabrzmienie smutku w głosie.
- Co...? Ale...? Dlaczego...? - zdławionym głosem spytała.
- Nie powinienem... Nie powinniśmy. Nie. - ton mojego głosu stał się obojętny.
- Ale...
- Na to za wcześnie. Jeszcze będzie czas. Może, kiedyś. Ale... Nie dzisiaj. Wybacz, Sans, ale nie.
Spuściła głowę. Pozwoliłem sobie na muśnięcie palcem jej policzka i odszedłem szybszym krokiem w stronę wyjścia z labiryntu, a podczas tego zmieniłem się w cień.
< Sans? ;p >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz