Przystanąłem i obracając trochę głowę, pstryknąłem Katarinę-liska palcem w nos. Zapiszczała, na co ja zaśmiałem się, rozbawiony. Cieszyłem się, że sprawiłem, że humor jej się poprawił. Zmierzając korytarzami w stronę komnaty Katariny, stawiałem niezbyt szybkie, równe, ostrożne kroki, starając się, by lisiczka nie spadła mi z ramienia. Gdy dotarłem pod drzwi jej komnaty, delikatnie ściągnąłem ją z ramienia i postawiłem na ziemi, po czym otworzyłem przed nią drzwi. Weszła, machając dziewięcioma ogonkami, a ja, z ręką na klamce, zawahałem się. Katarina odwróciła się, wyczuwając moje zawahanie czy raczej bezruch i przekrzywiła głowę w niemym geście zapytania. Popatrzyłem jej w oczy.
- Czy, ja... No wiesz... Mogę wejśc? - spytałem po chwili.
<Katarina?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz