Co prawda było mi smutno gdyż nie potrafię nikomu choć trochę polepszyć
życia, wiem że mam bardzo niską ocenę o sobie ale nic na to nie poradzę.
Nie do tego mnie stworzono... Jednak chwile potem książę znów otulił
swoimi ramionami delikatnie pieszcząc moje futereczko. Obróciłam się tak
że leżałam dalej w jego uścisku ale tum razem do góry łapkami. Czy na
pleckach... czasami czułam jak paluszkiem smyra po brzuszku,
uśmiechnęłam się zamykając oczka... zasypiałam w tym czułym uścisku.
Czułam się jakbym robiła za zwierzątko, ale w sumie nie przeszkadzało mi
to ani troszkę. Rozciągnęłam swoje łapki przy czym otwierając szeroko
pyszczek ziewnęłam.
-Kosiam cię ..- w lisim języczku oznaczało to "Kocham cię" Z uśmiechem na pysku w sumie mogłam to powiedzieć.
Rhys? Wena...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz