Szczerze powiem że bardzo smutno mi się zrobiło, widząc zmartwienia
księcia. Odkryłam się po czym podeszłam powoli do księcia z opuszczonymi
uszkami i smutną minką. Najpierw położyłam łapkę na jego udzie, ten
jednak się nie ruszył ani trochę, zmarszczyłam oczka, po czym zaczęłam
główkę wciskać pomiędzy ręką a udem, gdyż miał łokcie położone na
kolanach a że ja malutka to się wszędzie wcisnę. Dopiero gdy wbiłam się
do środka, chłopak lekko uniósł tułów by spojrzeć co ja robię. Położyłam
się jak i skuliłam wtulając w brzuszek księcia.
-Będzie dobrze, nie jesteś sam. Jest wiele ludzi którzy chętnie by nawet
oddali życie za innych... - oznajmiłam cichutko mówiąc z zamkniętymi
oczkami, próbując wymyślić cokolwiek by po pierwsze.. nie zrazić go do
siebie, a po drugie... jakoś mu pomóc. Nagle wpadłam na dość nienormalny
pomysł.
-Słuchaj.. to są stworzy żyjące w cieniach prawda? Czy zadziała na nich
bariera słoneczna która sprawi u nich np... oparzenie? - nie mogłam
znaleźć wyrażenia, pewnie gadałam bez sensu no ale...
-Pewnie zły pomysł... wybacz ale chciałam tylko pocieszyć. - otuliłam tyle ile mogłam jego ciało swoimi ogonkami.
Rhys?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz