Rhys wybuchł nie dając dojść mi do słowa. Rozumiałam go, ale myślałam, że mam go uważać jako bliską mi osobę, a nie jako księcia który rozkazuje i muszę być na każde jego zawołanie, zupełnie jak w niewoli czy też ptaszek w klatce.
- Myślałam, że chcesz abym uważała ciebie za bliską osobę, a nie za księcia, który może robić z innymi co tylko chce. Jestem wolna i mam zamiar się tego trzymać. Nie chcę być jak jakaś służka, która jest na każde twoje skinięcie lub jak ptaszek w klatce, który ma śpiewać za każdym razem gdy mu rozkażesz. Ty kompletnie mnie nie rozumiesz. A z resztą co będę ci się tłumaczyć. Skoro chcesz, abym więcej nie robiła ci kłopotów to odejdę i więcej nie będziesz musiał się denerwować jak i zamartwiać - Uniosłam głos. Byłam bardzo wściekła. Moje włosy, oczy zmieniły kolor na czerwień, a na policzku pojawiło się serce przekute dwoma mieczami na krzyż. Wraz z moim wybuchem, poczułam jak rana mi otworzyła. Chwyciłam się w pasie i odeszła. Wzięłam swoją torbę i Księcia, po czym opuściłam zamek. Nie miałam zamiaru więcej się tam pokazywać. Czułam się sfrustrowana, smutna i rozzłoszczona, swoją jak i jego głupotą. Chodziłam po najciemniejszych zakątkach ulic i wyżywałam się na miejscowych chuliganach. Pomimo tego, że rana coraz to bardziej się otwierała ja musiałam to zrobić, aby się uspokoić. Zaszłam do kolejnej uliczki gdzie napotkałam kolejnego chuligana jak się okazało nie był on sam. Było ich około dziesięciu. Wszyscy okrążyli mnie do okoła. Słońce już zaszło, a w mieście zapaliły się lampy, a na niebie zagościły ciemne chmury z których zaczęło padać. Z początku szło wszystko jak z pładka, do czasu, gdy jeden z nich nie chwycił mnie od tyłu i wlał czegoś do ust. Rana i środek jaki mi podał dały się we znaki. Stałam na nogach, ale już prawie co. Robiłam uniki, a Książe zdążył uciec wraz z czymś w pyszczku...
<Rhys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz