- Co bym zrobił? Jestem księciem. Zastosowałbym odpowiednie środki. - zaśmiałem się.
- Jakie? - zachichotała
- Odpowiednie, złotko, odpowiednie. - uśmiechnąłem się tajemniczo.
Machnąłem ręką i z mojej aury wyskoczyły dwa cieniste ogary wielkości koni. Zawyły radośnie i pobiegły w jedną ze ścieżek labiryntu. Patrzyłem w ślad za nimi, i dopiero po chwili zorientowałem się, że muzyka dochodziła aż tutaj, niezbyt głośno, ale nie trzeba było wytężać słuchu żeby usłyszeć. Akurat grali wolną melodię. Sans też to usłyszała. Przeniosłem na nią drapieżne spojrzenie i w jednej sekundzie znalazłem się przed nią. Ująłem jej jedną dłoń, a jej drugą położyłem sobie na ramieniu. Potem sam swoją drugą rękę położyłem nad jej biodrem.
- Zatańczysz, pani? - wymruczałem. - I tak nie masz wyboru, w sumie...
<Sans?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz