piątek, 1 lipca 2016

Od Mattias'a (do Katariny)

Ruszyłem przed siebie, poprawiając zsuwającą mi się z ramienia torbę.
Las był nieco mroczny przez panujący tu mrok oraz unoszącą się w powietrzu aurę tajemniczości. Nie bałem się, ale nie czułem się też komfortowo. Czułem, że ktoś od dłuższego czasu mnie obserwuje. Praca jako najemnik do czegoś mi się jednak przydała.
Musiałem przyznać, że ten ktoś był naprawdę dobry, jak nie świetny. Ciężko było mi zorientować się, gdzie w ogóle znajduje się ta tajemnicza osoba. Dyskretnie chciałem się zorientować, ale nie mogłem też dawać jej do zrozumienia, że wiem, że gdzieś tam na mnie czyha.
Postanowiłem ją sprowokować.
Postawiłem torbę na ziemi, nieopodal drzewa, pod którym się rozsiadłem. W spokoju czekałem, wsłuchując się w cichy pohukiwanie i terkotanie ptaków, a także cichy szum liści poruszanych przez wiatr. Przymknąłem oczy.
Osobnik wciąż się na mnie czaił.
Po chwili wyjąłem z torby garść malin, które zdążyłem zebrać po drodze. Posiadały wyrazisty kolor, a także przyjemny zapach. Były smaczne. Słodkie. Takie właśnie, jakie powinny być maliny.
— Mogę jedną? — Zza krzaków wyłoniła się kobieca postać.
Jej oczy były magnetyzujące, niby zielone, a niby turkusowe, nie umiałem tego jednoznacznie określić, wpatrzone były w owoce. Zaciekawiła mnie blizna biegnąca przez lewe oko. Posiadała szkarłatne włosy, które z pewnością były wyjątkowe. Ubrana była dosyć skąpą; jedynie miejsca strategiczne miała okryte. W dłoni trzymała zakrzywione ostrza.
— Tak — odparłem, nieco zaskoczony niecodzienną sytuacją.
Szkarłatnowłosa wyciągnęła dłoń po maliny, a następnie wpałaszowała je w zaskakująco szybkim tempie. Posłała mi badawcze spojrzenie.
— Masz jeszcze? — zapytała z nadzieję, a kiedy pokręciłem głową, jej wyraz twarzy zrobił się groźniejszy. — A więc teraz szykuj się na śmierć.
Wpatrywałem się w nią chwilę otępiały.
— Co?

< Kat? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz