Już dawno temu nikogo nie zabiłam, pewnie dlatego że brak zleceń. Tsa
logiczne... Siedziałam sobie na wysokim drzewie. Myślałam sobie nad tym
aby cos sobie przekąsić. Chwile później zauważyłam człowieka bardzo
przypominał jednego z ludu Demacjan. Jako biały lisek przeskakiwałam za
chłopakiem z gałęzi na gałąź, gdy nagle drzewo się skończyły spadłam na
krzaki, a że jestem dość malutka aż tak nie huknęło ale zabolało.
-Auć... - pomasowałam się po głowie już w ludzkiej pozycji, miałam zaraz
wyjść z krzaków i po prostu zadźgać ofiarę... gdy nagle poczułam ten
niebiański zapaszek... MALINYYYY!!!! No nie mogłam się oprzeć, od razu
wyszłam i poprosiłam wręcz o nie, i tak bym sobie wzięła. Były
przepyszne i takie świeżutkie... Mniam.
-Ehh.. co ja miałam zrobić? - pomyślałam po czym oznajmiłam do chłopaka.
-A no tak.. szykuj się na śmierć - rzuciłam ostrzem który przykuł jego
ubranie do kory drzewa. podeszłam i przycisnęłam jedno z moich broni do
krtani ofiary.
-Twoja śmierć tylko trochę zaspokoi chęć zemsty... - powiedziałam udając
smuteczek. Chwile potem usłyszałam królewski róg, a niedaleko nad
jechał karawan z księżniczką w środku. Westchnęłam, po czym zabrałam
ostrze od mężczyzny.
-To jeszcze nie koniec.. - wyciągnęłam jedno z moich mini sztylecików z
kory drzewa puszczając zarazem nieznajomego. Feyra wychodziła z wozu, w
tym samym czasie ja wyruszyłam w stronę lasu.
Mattias?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz