-To było cudowne- powiedziałam szczerze zachwycona. Naprawdę, ledwie skończyłam klaskać z innymi zanim Rhys przyszedł. Nic dziwnego, że był w takim dobrym humorze, wątpię czy dałoby się przejść obok tego obojętnie.
W czasie kiedy inni byli zajęci rozmowami, przeglądaniem stołów czy nawet zwykłym świętowaniem w tym tańczeniem, poszliśmy w kierunku ogrodów, gdzie kręciło się znacznie mniej osób. Tak właśnie dotarliśmy przed wysoki labirynt roślinny.
-Czy dajesz sygnał, że powinnam sobie iść?- Zapytałam rozbawiona ale w odpowiedzi, Rhys powiedział, żebym poszła z nim. Spokojnym krokiem szliśmy rozmawiając w większości na temat obecnego wydarzenia. W końcu, między gęstwiną korytarzy na inne ścieżki, ukazało się serce tego labiryntu. Parę metrów wolnej przestrzeni otoczonej ścianami, stała sobie mała fontanna wokół której latały sobie świetliki. Oczywiście, była skromnie udekorowana.
-Jak świętować to z rozmachem?- Spojrzałam na niego wesoło. Właśnie w tym samym momencie, parę cieni przemknęło w pobliżu. Jak widać, nawet one był szczęśliwe.
-W razie czego gdyby ktoś się zgubił, moooże by tu trafił- odpowiedział z błyskiem w oku.
-Ciekawe co byś zrobił, gdybym też się tu zgubiła- zażartowałam podchodząc do fontanny.
Rhys?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz