Brnęłam przez ciemne uliczki. Dwór Nocy otaczało skromne miasteczko spowite ciemnością a rozjaśniały ją jedynie słabe latarnie uliczne. Mama siedzi za kratkami w Więzieniu Cieni, ojciec nie zna litości co do mnie. Zresztą to nic dziwnego. Każdy tutaj ma coś nie tak pod sufitem bo wyhwalają tego całego Rhysanda. Jego siostra Feyra panuje nad Dworem Dnia czy coś takiego. Westchnęłam i spojrzałam w kierunku ogromnego zamczyska z kości. Ten cały Far jest stuknięty bo ma nawet wielki tron z kości. No i mieszka koło cmentarzu co świadczy co raz bardziej o tym że jest on stuknięty. Rhysand... Co to za imię? Popłakać sie ze śmiechu można na jego dźwięk a ojciec mówi że jest ono przerażające. Zresztą... Całe życie w Dworze Nocy to demony i duchy. Cmentarze, ciemności, pogrzeby, śmierć i słabe światło gwiazd oraz księżyca. Nieopodal mojego domu mieści sie chociaż stadnina. To w zasadzie jedyny interes który prowadzi mój ojciec i o dziwo, siostra. Podążyłam kamienistą ścieżką i otworzyłam bramę która zaskrzypiała pod wpływem wysiłku. Zamknęłam bramę i zaświeciłam słabą świecę.
-Cii... Spokojnie Courage - pogłaskałam gniadoszke.
Jedyne maści jakie możemy tu mieć to kara, gniada i skarogniada. Rhysand bardzo nas ogranicza. Konie ojca, siostry oraz do nauki i prywatne spojrzała w moim kierunku. Zbliżały sie przymrozki. Nawet ciemność nas przed nimi nie uchroni. Nie przed czterema porami roku. Nasypałam nieco owsa Courage po czym postanowiłam odwiedzić starego Billy'ego. Pracował w sklepie od 30 lat. Wyszłam z ciemnego pomieszczenia na zimną i równie ciemną ulicę. Ch*lerna ciemność. Nagle wpadłam na chłopaka o białych włosach w eleganckim stroju.
Asaki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz