Patrzyłem na nią przez chwilę. Po kilkunastu sekundach odezwałem się:
- Dlaczegóż tak myślisz, moja droga?
Spuściła wzrok i nie puściła pary z ust. Przewróciłem oczami. Staliśmy w ciszy. Akane spoglądała to na swój flet, to na psa. Obserwowałem ją i spostrzegłem, że unikała mojego wzroku i nie odpowiadała mi konkretnie na pytania.
- Wykręcasz się od odpowiedzi, kochana, wiesz? - spytałem i nie czekając na jej reakcję, płynnym, bezszelestnym kocim krokiem przeszedłem przez moją komnatę i poleciłem Akane, by podążyła za mną. Przywołałem psy, które wraz z piłką pobiegły za nami. Popchnąłem drzwi do następnego pomieszczenia. Była to sypialnia, jednak prześlizgnąłem się po niej wzrokiem i udałem się do następnych drzwi. Akane caly czas szła niepewnie za mną. Otworzyłem drzwi i ukazała się nam podłużna komnata, moja osobista jadalnia, z nakrytym stołem i krzesłami. Służba uwijała się pospiesznie i przynosiła jedzenie. Jakiejś służce, która przemknęła nieopodal mnie, nakazałem przynieść jedzenie dla psów. Dygnęła i pobiegła, by spełnić rozkaz. Popatrzyłem na stół i niezapalone świece. Ruchem ręki sprawiłem, że zaczęły palić się cienioogniem. Gdy uczta została przygotowana, a jedzenie dla psów przyniesione, zwróciłem się do Akane:
- Mam nadzieję, skarbie, że dotrzymasz mi z Księciem towarzystwa na kolacji. - to nie zabrzmiało jak prośba, raczej polecenie - jako Książę rzadko kogoś proszę. Jednakże chciałem dać dziewczynie wybór.
<Akane? Cieszy mnie to, że chcesz ze mną pisać :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz