Chociaż słońce zachodziło, ochłodzenie było ledwie widoczne albo nie odczuwałam tego przez bluzę. Z chwilą kiedy to noc objęła we władanie nieboskłon, a gwiazdy zaczęły się gdzieniegdzie ukazywać cicho westchnęłam. Staliśmy tak dalej nie zmieniwszy pozycji. Dziwnie się czułam jak Rhys mnie obejmował, pocałował w włosy i ten wcześniejszy pocałunek...
Było już stosunkowo późno, co było bardzo możliwe przez wysyp gwiazd ale naprawdę nie chciało się wracać. Nawet nie odczuwałam zmęczenia. Po dłuższej chwili gdzieś blisko zarżały konie szkielety. Rhys z stłumionym westchnieniem spojrzał w ich kierunku.
-Wracamy moja miła?
-Możemy zostać tu jeszcze trochę?- Poprosiłam patrząc mu w oczy.- Tu jest tak pięknie... Chyba, że masz inny pomysł na spędzenie czasu- dodałam z uśmiechem.
Rhys? Dalej chyba zapominamy ;p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz