Mlasnęłam językiem z dezaprobatą i zbliżyłam się do dziewczyny o krok.
- Ładnie to tak kłamać księżniczkę, Katarino? - powiedziałam ze spokojem w głosie, akcentując imię dziewczyny.
Na te słowa jeden z moich strażników wyciągnął sztylet i podsunął go pod szyję dziewczyny, która nic sobie z tego nie robiła.
- Poniesiesz konsekwencje swoich czynów, a jeśli wierzyć mojej straży, jest ich naprawdę dużo... Przejście przez mur, przebywanie na terenie nie swojego Dworu, nie słuchanie swego księcia, nie przestrzeganie zasad Pyrythianu, zniszczenie dwóch straganów, bodajże trzech, i produktów tam sprzedawanych, ucieczka strażnikom, wywoływanie chaosu, straszenie mieszkańców... Co tam jeszcze było? - zwróciłam się do strażnika.
- Próba zabójstwa niewinnego człowieka i okłamywanie cię, pani. - mężczyzna pochylił głowę.
- To tamten facet mnie zaatakował! - odparowała Katarina. - Miałam się nie bronić?!
- Zamilcz, diabelskie nasienie. - syknęłam. Popatrzyłam na strażnika. - Znajdźcie tego mężczyznę i sprowadźcie go tu. Przesłuchajcie go w celi, gdy nie będzie mówił, weźcie go do sal tortur. Jeśli to nie pomoże, zabawię się z nim osobiście. - skończyłam z drapieżnym błyskiem w oku i odwołałam trzech strażników.
Gdy strażnicy opuścili salę tronową, przeniosłam wzrok na dziewczynę w kajdanach.
- A ty, moja droga... - skinęłam na Katarinę. - Poczekasz grzecznie w celi na przybycie księcia twego Dworu, Rhysanda. On się z tobą rozmówi i on cię ukarze. Jednakże... Zobaczę cię na terenie mojego Dworu jeszcze raz lub usłyszę o twojej obecności tutaj, a sama pofatyguję się cię odnaleźć. - powiedziałam i machnęłam ręką na strażników. - Odprowadźcie ją.
Dziewczyna operała się strażnikom, podeszłam więc do niej i wymruczałam jej do ucha groźnym tonem głosu:
- Nie buntuj się, dziewczyno. Bo jeszcze dziś się spotkamy i Nocny Książę już cię nie uratuje. - zachichotałam. - Nie okaże tego strzępku litości, który mu pozostał. Więc bądź tak dobra i idź grzecznie do celi, by poczekać na Rhysanda.
<Katarina?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz