Udałam oburzoną.
-Jak można zaufać komuś, kto cie właśnie porywa? Ludzie, ratunku!- Wołałam przez spazmy śmiechu. Akane za szło próbowała iść dziarsko ale powoli mijało to się z celem, bowiem również się śmiała jak głupia. Tym sposobem zawędrowałyśmy gdzieś do parku i dopiero tam Akane puściła mnie. Obie ułożyłyśmy się na trawie, ja leżąc z założonymi z tyłu rękoma. Akane natomiast dłońmi tuliła do siebie Księcia.
-Wiesz, nabrałam ochotę na ciasto- powiedziałam po namyśle.- Ale nie mogłabym go zjeść.
-Czemu?- Akane zmieniła lekko pozycję i słuchała zaciekawiona.
-Parę lat temu z bratem zrobiliśmy ciasto. Obiecująco wyglądająca i pachnąca szarlotka. Swoją drogą była pyszna.
-Nie widzę w tym sensu- westchnęła zasmucona dziewczyna. Pogłaskałam ją po głowie.
-Do tego zmierzam. Pap uwielbiał już wtedy kuchnię, więc jak zaczął się zachwycać ciastem, to przypomniałam sobie grę słowną. Wiesz, że szarlotka jest inaczej nazywana "pie"?
-No tak z innego języka.
-To wyobraź sobie jego wrzask zirytowania kiedy rzuciłam do niego rozbawiona "Dobra robota PAPIERUS".
Skumała żart, że chociaż brzmiały podobnie to oznaczały co innego, przez co obie zaczęłyśmy zwijać się ze śmiechu.
Akuś? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz