Pokręciłem głową na zachowanie dziewczyny.
- Ależ, złotko. - mlasnąłem językiem z dezaprobatą. W jednej chwili znalazłem się przed nią. - Tamci długo nie pożyją, ogary wykonują moje polecenia bez mrugnięcia okiem. Są posłuszne mej woli... Można tak uznać. Ci biedacy przyjdą tu w gorszym stanie niż poleciłem, i to już niedługo. Nie zostało im wiele życia, znając mą cienistą sforę.
Gdy dziewczyna nie odezwała się, ująłem jedną jej dłoń, a drugą ręką uniosłem jej podbródek.
- Sansity, kochana. Nie udawaj aż tak uległej i pokornej. Może taka jesteś, ale w tym przypadku, tylko zaniżasz swoją wartość. Nie rób tak, Sans, skarbie, bo jeszcze na tym stracisz w moich oczach. - w moich ostatnich słowach zabrzmiała groźba i uśmiechnąłem się lekko. Po chwili ciszy zmieniłem temat i uniosłem brew. - Nie widziałem się wcześniej na mym Dworze, moja droga. - mimo tego, że nie było to pytanie, oczekiwałem na nie odpowiedzi.
<Sans?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz