niedziela, 26 czerwca 2016

Od Alyssy cd. Sansity

W jej uśmiechu nie było nic sztucznego. Był szczery.
Przyjrzałam się jej. Dziewczyna miała na sobie czarne, przyduże ubrania, które w żadnym stopniu nie współgrały z jej dziewczęcą urodą. Białe włosy, spływające spokojnie pasowały idealnie do jasnoniebieskich, bardzo wyrazistych oczu. Wyglądała tak normalnie.
Nie tego spodziewałam się po pierwszym spotkaniu kogoś z Dworu Nocy.
— Alyssa — odpowiedziałam spokojnie. Nie mogłam wzbudzić podejrzeń. Mogła istnieć opcja, że dziewczyna mogła nie wiedzieć kim jestem lub wiedzieć i zgrabnie ukrywać ten fakt.
Sansity patrzyła na mnie w skupieniu.
Odwróciła wzrok dopiero, kiedy jej uwagę odwróciła Tiana, podchodząc do niej bliżej. Klacz patrzyła na białowłosą ewidentnie zaciekawiona. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i pogłaskała zwierzę pod głowie. Tiana wystawiła nos do przodu, jakby chcąc bliżej poznać Sansity.
Zaskoczyło mnie to lekko.
— Masz bardzo przyjazną klacz — stwierdziła dziewczyna.
— Wiem — odparłam, przenosząc wzrok na klacz. — W dodatku bardzo oddaną.
Nastała chwila ciszy.
Kompletnie nie wiedziałam jak mam rozmawiać z osobą, pochodzącą z wręcz wrogiego Dworu, która była dla mnie sympatyczniejsza od większości osób z Dworu Dnia. Było to dla mnie sporo zaskoczenie i coś, co sprawiało, że mój światopogląd trochę ewoluował w nowym kierunku, który bardzo chciałam poznać.
— Czemu jesteś dla mnie tak miła? — zapytałam.
Sansity spojrzała na mnie lekko, po czym uśmiechnęła się. Nic nie odpowiedziała. Po prostu odeszła pozostawiając mnie w lekkim szoku.
Jeszcze chwilę wpatrywałam się w miejsce między drzewami, za którymi zniknęła. Otrząsnęłam się. Weszłam na klacz, krzywiąc się z bólu. Zarzuciłam lejcami, a ona ruszyła przed siebie. Wprawdzie powinnam zatamować krwawienie, które na nowo ustało, ale nie miałam na to czasu.
Śpieszyłam się na spotkanie z Jej Wysokością Księżniczką Dworu Dnia Feyrą. W końcu dzisiaj przypadał dzień mojego dołączenia do Dworu Dnia. Zagryzłam nerwowo wargi. Naprawdę dziwnie czułam się z tym, że ktoś z Dworu Nocny była tak miły, mimo iż nasłuchałam się wystarczająco dużo na temat ich zła płynącego w żyłach. Czułam, że to nie będzie jedyny raz, gdy spotkam Sansity...
Na Dwór Dnia dotarłam dosyć sprawnie.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to udanie się do nadwornej zielarki, która na widok mojej rany zaczęła lamentować i rozpaczać na moją lekkomyślnością. Fakt, że od niedawna byłam damą dworu, nie oznaczał, że musiałam ściśle przestrzegać każdej zasady. Oczywiście nie oznaczało to tego, iż będę je łamać. Po prostu ceniłam sobie wolność.
Po tym jak zielarka uporała się z moją raną, przykładając mi, jak się okazało liście babki, udałam się do przydzielonych mi stosunkowo niedawno komnat, aby przebrać się w jakieś lepsze szaty. W końcu niecodziennie ma okazję spotkać się królową. Odprawiłam grzecznie służkę, która za wszelką cenę chciała mi pomóc.
Samodzielnie przyodziałam się w burgundową suknię, z lekko przedłużonym tyłem. Z przodu suknia miała satynową wstawkę, biegnącą od pasa i tworzącą szpiczasty trójkąt. Suknia była bez ramiączek, trzymała się na biuście. Podobała mi się. Dobrałam do tego eleganckie buty oraz nieodłączny element mojego każdego, wytwornego stroju, łańcuszek na głowę z szafirem.
Tak wystrojona ruszyłam w kierunku sali tronowej, aby dołączyć do Dworu Dnia.

< Feyra? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz