Jak mogłabym od niego nie oderwać wzroku. Jak dla mnie mężczyźni pokazują jacy są silni i przystojni, ale rozumu prawie wcale nie mają. On akurat pozwolił się pofatygować, aby wejść na drzewo i spojrzeć na mnie. Nie powiem oczy miał ładne, ale były one smutne i jakby czegoś szukały, przez co zniżyłam swój wzrok. Nie lubiłam patrzeć na takie oczy. Jedną z mocy modnisia najwidoczniej było czytanie w myślach, ale też i musiał dobrze zapoznać się ze wszystkim osobami na dworze. On odszedł, a ja zszedłam z drzewa na ziemię.
~Czas się przejść~ powiedziałam do siebie pod nosem i poszłam w kierunku swojego pokoju. Tam czekał na mnie Książe, który czekał na mój powrót. Ułożyłam się spać, a tuż koło mnie położył się psiak.
***
Słońce wpadające do mojego pokoju obudziło mnie jak i zarówno Księcia. Ogarnęłam się i zjadłam śniadanie. Wzięłam Księcia na ręce i poszłam na miasto. Ochota naszła mnie, aby pójść do mojego ulubionego miejsca, czyli do ogrodu królewskiego. Nim tam doszliśmy, Książe już gdzieś zdążył mi uciec. Musiałam go znaleźć bo znając jego wpakował się w jakieś kłopoty, a ja musiałam go uratować. Codzienna przygoda z Księciem zaczęła się wcześniej niż sobie mogłam pomyśleć. Natykając się na pewien trop gdzie może się znajdować, od razu pobiegła. Usłyszałam szczeknie psiaka. Jak się okazało jeden ze strażników go złapał. Schowałam się i wyjęłam ze swojej torby kartkę z której złożyłam papierowy samolocik, którego od razu skierowałam w stronę strażnika i psiaka. Gdy tylko ten stracił swoją koncentrację, pobiegłam i wzięłam Księcia na ręce, po czym zaczęłam biec. Nie wiedziałam jak mam się stąd wydostać, więc biegłam przed siebie skręcając co jakiś czas to raz w prawo to raz w lewo. Dość dużo strażników za mną biegło, co mnie zbytnio nie zaskoczyło. Zobaczyłam przed sobą pomieszczenie, które było otwarte. Szybko wbiegłam do niego i zamknęłam.
- Książe jesteś czasami za bardzo kłopotliwy - powiedziałam, ale nagle przeszły mnie dreszcze, które jakby mnie ostrzegły przed kimś.
- Znowu się spotykamy - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam i zobaczyłam mężczyznę z wczoraj.
- No nie, tylko nie ty - powiedziałam. Dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo ciężki do przejścia.
- Co tutaj robisz? - spytał.
- Już się stąd ulatniam - oznajmiłam mu. - Tylko będziesz musiał jeszcze przebyć ze mną z jakieś pięć minut, aż się nie dowiem czy droga jest wolna - dodałam. Sięgnęłam do swojej torby po kilka kartek. Złożyłam kilka papierowych samolocików i żurawi, które po tem wypuściłam.
<Rhys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz