Azule nie przeszkadzało jak ją tak nazywałam, chociaż, że miała swoje prawdziwe imię. Pomimo tego, że trudno mi się z kimś zaprzyjaźnić to z Sans rozmawiało i przebywało się miło. Stwierdziłam, że czas ją powkurzać do czasu, aż zmięknie i powie mi swoje pełne imię. I udało mi się. Azula zmiękła i wypowiedziała swoje prawdziwe imię. Sansity, nie wiedziałam dlaczego go nie lubi, więc uszanowałam jej zdanie.
-A idź- wymamrotała zakładając kaptur na głowę.
- Nie złość się. Uszanuję twoje zdanie i nie będę ciebie wołać pełnym imieniem. Jak dla mnie Azula bardziej do ciebie pasuje, bo masz przepiękny kolor oczu. Oczy niczym ocean, który chciałabym kiedyś zobaczyć nim umrę - powiedziałam, a ona wciąż nie zdjęła kaptura. - Możesz mi zaufać - pogłaskałam ją po głowie, a Książe spojrzał się na nas dwie. - Wolałabym mieć twoje imię niż to co ja mam.
- Dlaczego? - spytała się.
- Moje imię oznacza "lśniąca czerwień" Czerwień jaka zalśniła we mnie czy też na mnie to tylko dłonie od krwi - powiedziałam ciszej. - Zbliża się pora obiadu. Idziesz z nami coś zjeść? - spytałam, chcąc ominąć już temat imion.
<Sans?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz