- Jestem księciem, Sansiku (^^). Mogę z tobą zrobić co tylko zechcę. - wymruczałem. - Jednakże... Za wcześnie jest na odwiedzenie cię jako śmierć... Chyba. - uśmiechnąłem się drapieżnie.
Na twarzy dziewczyny zauważyłem przebłysk strachu, który chciała ukryć. Po chwili jej się to udało, jednak ja to zauważyłem. Nierozsądne z jej strony, ukrywać strach dotyczący mojej osoby, ale zignorowałem zniewagę ;p. To w sumie było typowe dla mnie... Lubiłem wykorzystywać ludzi, a kiedyś... Kiedyś, miałem wiele zabawek o nazwie kochanek. Jakiś czas temu, gdy zostałem księciem, dałem sobie z tym spokój. Ojciec wolałby widzieć mnie z żoną u boku i pierworodnym synem lub córką. Ha... Jaki on był, myśląc, że mam dzieci... Nie, aż taki głupi nie jestem i bękartów przed małżeństwem nie miałem, nie mam i nie planuję mieć. Potrząsnąłem głową, wspominając świętej pamięci króla i królową i wbiłem spojrzenie w Sans.
- Co mogę z tobą teraz zrobić, człeczyno? - szepnąłem, bez cienia drwiny w głosie. - Ach, wiem.
Przesunąłem palcem po jej ramieniu i przycisnąłem usta do jej czoła.
<Sans?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz