niedziela, 10 lipca 2016

Od Rhysa C.D Akane

Przymknąłem oczy, zdziwiony pytaniem Akane. Chciała wiedziec, jak wyglądało moje dzieciństwo. Cóż, nie było to tajemnicą, częśc jego przełożyła się na historię i raczej wiedziano, jak żyją książęta. Mówienie o tym nie sprawiało mi bólu czy smutku, już nie, tak więc mogłem opowiedziec o tym dziewczynie.
- Cóż... Rodzice byli królami ogromnej krainy, co pewnie wiesz, i nie mieli dla nas zbyt dużo czasu. Jedliśmy jednak prawie każdy posiłek wspólnie, no i codziennie znajdywali choc trochę czasu na rozmowę z nami. Matce zależało bardzo na naszym dobrym wychowaniu, kulturze, guście, umiejętnościach prowadzenia rozmowy czy przemawiania na przykład. Ojciec nadzorował naszą naukę, czy to przedmiotów szkolnych, czy powiedzmy, walki lub jazdy konnej. Tak mijało nam życie. Demonów wtedy jeszcze nie znano, to znaczy, były historie opowiadane przez starszych, ale uznawano je za bajki czy legendy. To zdarzyło się na naszym piątym przyjęciu urodzinowym. Ten demon wyglądał jak człowiek, miał uszy jak elf i długie, szpiczaste zęby. Straż uznała go za sprowadzonego specjalnie, by nas zabawiał, gdyż na różne inne przyjęcia też takich sprowadzano i nikogo to nie dziwiło. Podszedł rozmawiac z matką sam na sam, a gdy służba przechodziła, wziął dwa kielichy wina i do jednego coś wsypał. Później dał to jej, a ona, w ogólnym wrzasku i chaosie przyjęcia, nie usłyszała służby, gdyż służba nie mogła na nią krzyczec, w ogóle nie mogła krzyczec. Matka tak więc wypiła to. Na początku było dobrze, ale z każdym późniejszym dniem było gorzej. To znaczy, z nią. Mniej jadła, była bardziej zmęczona, miała mniej siły, bardzo schudła, często bolała ją głowa czy cokolwiek innego. Później... - zamknąłem oczy. - Później umierała na naszych oczach. Mówienie sprawiało jej trudnośc, chodzenie tym bardziej. Była dosłownie chodzącym szkieletem. Najgorsze było to, że nikt, nawet żaden z najlepszych medyków z całego Pyrythianu czy innych kontynentów, nie umiał jej pomóc. Umierała na naszych oczach. A w końcu... W końcu odeszła z tego świata. - zrobiłem pauzę, by wziąc oddech. - Potem, gdy jej zabrakło, ojciec starał się nam to wynagrodzic. Ale miał cały Pyrythian do rządzenia i poświęcał nam o wiele mniej czasu. No i jeszcze demony, bo w chwili śmierci matki mur się zatrząsł i zaczęły się do nas przedostawac. Było ich wtedy o wiele mniej niż dzisiaj. A jednak mimo tego, ojciec urządził nam piętnaste urodziny. Ich scenariusz był podobny do tych piątych, gdy otruli matkę. Tyle że tym razem otruli ojca. Umierał podobnie jak matka. Na łożu śmierci powiedział nam, że ja i Feyra mamy się rozdzielic, stworzyc osobne królestwa, dwa Dwory, Dnia i Nocy, i podzielic Pyrythian. Tak też zrobiliśmy, mimo tego, że nie chcieliśmy. Ale w końcu on był nie tylko naszym ojcem, ale i królem. I to umierającym. Zrobiliśmy więc to... I tak powstały Dwory. Resztę chyba znasz... - zakończyłem westchnieniem, dalej mając zamknięte oczy.
<Akane?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz