poniedziałek, 11 lipca 2016

Historia rodzeństwa – Jacob Michael McLevis i Vanessa Annie McLevis

W pamięci tej dwójki zostanie ta historia. Dla nich tragiczna, owiana łzami, smutkiem, zawodem. Ale chciałabym, byś ty, czytelniku, poznał ich losy. Bowiem nie ma co, ale po co każdego historię pisać osobno, jeżeli oni mają ją wspólną? Ich drogi rozstały się bowiem za murami, gdy oto chłopak wybrał Dwór Dnia, a dziewczyna Dwór Nocy. Poznajcie proszę ich historię. Postaram się ją opisać najkrócej jak potrafię.
Dzieciaki nie były do siebie zbytnio podobne. Chłopak wolał spokój i był spokojny, dziewczyna natomiast była wulkanem energii, ale i szczęścia. Byli niezwykłym rodzeństwem – nie kłócili się z nikim, nawet między sobą. Żyli w domu gdzie był ojciec, matka, i jeszcze cztery siostry. Nie zapisały się w ich pamięci nawet ich imiona.. o twarzy i głosie to już w ogóle można pomarzyć. Na pewno były starsze, ale jakieś dziwne. Skoro przez dziesięć lat wspólnego życia w jednym domu można kogoś nie poznać a już szczytem, że nie pamiętać, to coś jest nie halo.
Dzieciakom żyło się jak na te czasy bajecznie. Zabawa była przeplatana z nauką u najlepszych mistrzów takich dziedzin jak poprawne pisanie, czytanie, śpiew, gra na kilku instrumentach, posługiwanie się bronią jak i jeździectwo, które właściwie uratowało ta dwójkę przed zupełnym załamaniem.  Największym fenomenem w posiadłości był fakt zatrudnienia mistrza w posługiwaniu się magią..
Jacob jako chłopiec jeździł na karym ogierze lusitano, Vanessa natomiast karej klaczy fryzyjskiej. W tych czasach konie fryzyjskie nie były tak piękne i majestatyczne jak obecnie. Ich jedyną zaleta był miękki chód i fakt, że nie były jakieś bardzo „krzywe” z wyglądu. Vanessa nawet sama wybrała sobie tego konia, bowiem nie chciała siwej w przyszłości klaczy rasy takiej, jak ogier brata.
Dzieciaki były bardzo bystre i chwała bogu za to. Rodzice byli bardzo dumni obserwując jak ich najukochańsze dzieci – bo tak zostało ogłoszone we wsi na ich dziesiąte urodziny – rozwijają się w sposób idealny.  Według ich ukochanej matki, każda posiadająca dzieci kobieta powinna zazdrościć tej rodzinie bystrości ich dzieci.. a może ilości pieniędzy, bo w końcu ktoś te dzieci uczył.
Szczęście jednak naszych bohaterów nie trwało przez całe życie. Bowiem drogi czytelniku, nie wiem, czy wiesz, ale demony rozprzestrzeniały się bardzo szybko po sąsiednich krainach, a wszystko do tego napędzała chciwość ludzka.
Jacob jako mężczyzna już w wieku dziesięciu lat musiał chronić wraz z resztą męskich mieszkańców posiadłości jego ojca i majątku rodziny, banda chłopów bowiem postanowiła ogłosić bunt. Każdy jednak kończył się tak tragicznie dla jego uczestników, że po piątym nikt nie był wstanie wzniecić nowego powstania. Katusze dla uczestników powstań były bezlitosne: obcinano palce, biczowano, czasem nawet krzyżowano albo nabijano na pal. Wszystko po to, by władze mieć we własnych rękach.
Największy problem pojawił się, kiedy w mieście pojawiło się dwadzieścia demonów. Wyniszczyły wszystko.. tylko posiadłość broniła się dzielnie. Wtedy nawet starsze kobiety obdarzone jakąkolwiek umiejętnością magiczną walczyły obok mężczyzn. Dzieci tylko patrzyły.. jak giną kolejni ludzie.. Cztery starsze siostry również ruszyły do walki.. to nie był przyjemny widok.. gdy demon wskakiwał na kogoś, kogo znałeś przez całe życie i pochłaniał cię.. To najmocniej wpłynęło na psychikę Vanessy. Jacob musiał być silny w tym momencie, choć jemu też łatwo nie było.
W pewnym momencie rodzice przybiegli do dzieci..
 - My nie mamy szans.. ale wy idźcie za obraz lwa i smoka.. przeniknijcie przez niego i biegnijcie prosto.. – powiedziała matka.
Bliźniaki nauczone były słuchać się matki nawet w takich sytuacjach. Jacob chwycił więc swoją siostrę za rękę i ciągnąć ją niejako za sobą.. przebiegli przez obraz i ciemnym korytarzem posuwali się na przód i na przód.. byle uciec od tego zła. Ich młode głowy wiedziały jedno: rodzice na pewno nie przeżyją.
Korytarz był krótki dla nich, bo magiczny.. ale wyprowadził ich aż trzy kilometry z dala od najbliższego demona. Ku zaskoczeniu młodych sierot, stały tam ich dwa konie. Każde szybko dosiadło swojego wierzchowca i leśną ścieżką pogalopowali w nieznane. Mogli spotkać śmierć.. bandytów.. albo coś jeszcze gorszego.. co im w tym momencie do głowy nie przychodziło. Vanesse uspokajał koński galop.. zwłaszcza, że zwierzę pokazywało jej, że ma się nie bać.. że będzie dobrze.
Dotarli do pierwszego-lepszego miasta.. rozsiodłali konie i puścili je wolno.. niby mogli je sprzedać, ale te zwierzęta były zbyt szlachetne, by pozwolić im na zmianę właściciela.. one miały nosić na swoim grzbiecie tylko jednego człowieka..
W ciągu kilku godzin z życia w dostatku, bliźniaki stały się proszącymi o jałmużnę sierotami. Serca jednak otaczających ich ludzi były tak zimne, że nie pozwalali nawet dzieciom spać w okolicy ich domów.. Vanessa i Jacob spali poza murami miasta.. przy bramie.. narażeni na każde niebezpieczeństwo.
W nocy było zimno.. i mimo snu przytuleni razem.. Vanessa zachorowała.. gorączkowała, strasznie się pociła. Zioła nie pomagały.. potrzebne było mocniejsze lekarstwo.. chłopak udał się więc na stragan.. jedenastolatek.. bez grosza przy duszy.. kto go na poważnie weźmie? Stanął przed straganem..
 - Moja siostra jest chora.. potrzebuje leku.. – powiedział.
 - Mam tu coś.. – wskazał palcem – pieniądze są?
Chłopak spuścił głowę.
 - To po co ty tu przychodzisz, co!? – wrzasnął i zajął się innym klientem..
Jacob musiał zaryzykować.. szybkim ruchem zgarnął butelkę i ruszył jak z procy w stronę siostry.. uważał, że udało mu się.. podał lek Vanessie.. i gorączka spadała po pewnym czasie. Kupiec nie miał jednak litości i wieczorem pojawiła się straż królewska.. obydwoje natychmiast stanęli przed sądem.. więzienie na lat 20 dla naszych bohaterów.. a do tego biczowanie Jacoba.. za zwykłe.. małe lekarstwo.. które na dodatek ocaliło życie..
Jacob był już mężczyzną.. gdy siedzieli w celi przytulał zapłakaną siostrę.. nie dałby jej nigdy skrzywdzić.. na pewno użyłby swoich mocy, gdyby musiał ją chronić..
Vanessa drżała na każdy dźwięk kluczy.. wiedziała, że idą po nich.. że zmuszą ją do patrzenia jak jej brat cierpi.. to, w jaki sposób strażnicy traktowali więźniów trochę wymagało poprawy.. do kraty podeszło 3 i nawet nie poczekali, aż wstaną.. od razu szarpnęli za łańcuchy jakimi przypięte były dzieci, sprawiając, że przez dobre pięć metrów ciągnęli ich za sobą jak zwłoki..
Na głównym placu było naprawdę dużo ludzi.. Vanessa spoglądała z okna pobliskiej kamienicy na miejsce wykonywania tortur, pilnowana przez dwóch strażników. Jej brat natomiast wchodził na podest i spojrzał na jej zapłakaną twarz.. z uśmiechem. Jedenastolatek.. dostaje baty za uratowanie życie własnej siostry bliźniaczki.. dziewczynka nie mogła na to patrzeć.. słyszała tylko uderzenia bata..
Jacob nie był wstanie wstać przez najbliższy miesiąc.. leżał pod ścianą. Nastał między rodzeństwem również miesiąc ciszy.. stosunki rodzeństwa naprawdę mocno się pogorszyły. Nie wiadomo dlaczego, ale to było związane z Vanessą. Jej brat nie dał rady jednak dotrzeć do powodu jej dziwnego zachowania. Gdy wydobrzał, współwięźniowie zrobili mu tatuaż, który ma aż do dziś dnia. To dla niego pamiątka swej odwagi i niesprawiedliwego sądu. Ostatnimi słowa jakie siostra powiedziała z uśmiechem do niego.. brzmiały:
 - Wiesz co bracie? Tu też przyjdą demony! Demony pojawiają się wszędzie, gdzie jest podział na gorszy i lepszy!
Potem było jeszcze gorzej.. życie więzienne jest zbyt monotonne by je opisywać nie wiadomo jak. Vanessa zamykała się w sobie i była coraz gorsza dla brata – zaczynali się kłócić. Jacob natomiast ją kochał i starał się, by było dla niej jak najlepiej. Po prostu tam dorośli.  Z ich uwolnieniem było bardzo łatwo.
Pewnego ranka bowiem, takiego samego jak tego, w którym uciekali ze swojego domu, obudzili się i czuli aurę demonów. W mieście zapanował chaos.. ludzie masowo ginęli. A dziwo ich krata była otwarta.. z reszta jak się okazało – wszystkie były. Wybiegli więc z zamku i spojrzeli na siebie.
 -  Co się gapisz? – warknęła siostra.
 - Vanessa litości, musimy wiać! – krzyknął.
 - Nigdzie z tobą nie idę! Idź sam..! – wykrzyczała mu w twarz.
Jacob zmienił się w konia i spojrzał swymi końskimi oczami na nią, po czym machnął głową i parsknął.
 - Musiał to zrobić.. – mruknęła Vanessa i wsiadła bez problemu na niego.
Jej brat bez wahania ruszył ile sił w kopytach przed siebie. Czuł, jak jej ciało się rozluźnia.. uspokaja. Jak delikatnie pochyla się, by przytulić jego szyję.. On nadal galopował. Nie mógł pozwolić, by jakakolwiek krzywda się jej stała..
Zatrzymał się dopiero na leśnej polance przy strumieniu, by tylko napić się wody i odpocząć trochę. Gdy siostra zsiadła z niego, pogłaskała go.. potem przytuliła się mu znowu do szyi i spojrzała głęboko w oczy. Zdziwieniem jednak był fakt, że gdy Jacob stał się znowu człowiekiem, siostra usiadła pod drzewem i nawet na niego nie patrzyła.
 - Naprawdę namieszało się jej w głowie.. – mruknął.

Kolejna część podróży zaprowadziła ich od razu do Pyrythianii.. a tak ich drogi się rozdzieliły.. ale raczej tylko na pozór. Z resztą zobaczycie sami.

Było sobie kiedyś rodzeństwo..Kochali się i pomagali,Demony jednak wszystko zniszczyły,Siostra brata znienawidziła,Dwór Nocy ona, on Dwór Dnia,Ale czy ich drogi się nie skrzyżują? 
Tu zrobię sobie takie mały dodatek. Szczerze gratuluję tym, którzy przedostali się przez ten zlepek słów i mam nadzieję, iż on taki\ źle nie wypadł, jak mi się wydaję. Za błędy przepraszam, ale mój wzrok i umiejętności pisania na klawiaturze pozostawiają wiele do życzenia. 
Mam tez nadzieję, że te moje ciapy nie wypadły aż tak źle i może kogoś nawet zainteresują. 
Także ten, no, dziękuję za poświęcony czas na to "coś". 
~Infallible na Howrse, a tu Jacob Michael McLevis i Vanessa Annie McLevis 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz