poniedziałek, 27 czerwca 2016

Od Rhysa cd. Sansity

- Witajcie. - zrobiłem ruch rękami, jakbym chciał ich uścisnąć. - Czujcie się u mnie jak na Dworze Nocy. - dokończyłem ze złośliwym błyskiem w oku.
Gdy strażnicy zaśmiali się, pijacy popatrzyli na nas zdezorientowani. Oj, żałośni ludzie, nie wiedzą, jaki jest Dwór Nocy.
- Litości? Chcecie litości? - zapytałem.
Pijacy zaczęli coś bełkotać. Przywołałem ogara, który zaczął szarpać jednego z pijaków. Sam podniosłem drugiego za szyję i ściskałem, aż przestał oddychać. Poluźniłem uchwyt i mężczyzna osunął się na ziemię nieżywy. Zaśmiałem się cicho, drapieżnie i przeniosłem wzrok na następnego pijaka, który usiłował się ode mnie odczołgać. Wtedy jednak Sansity podeszła do mnie i popatrzyła na mnie z niemą prośbą w oczach. Skinąłem jej głową i dziewczyna ruszuła do odczołgującego się mężczyzny. Ogar rozszarpywał cały czas jednego. Wbiłem opanowany wzrok w ostatniego z pijackiej grupy. Mamrotał coś o litości. Warknąłem i pstryknąłem palcami. Nogi mężczyzny zaczęły zmieniać się w cień. Wrzeszczał niemiłosiernie, gdyż nie było to miłe uczucie. Cienie pełzały wokół niego i zamieniały jego ciało w cień. Gdy zbliżyły się do jego głowy, pochyliłem się nad nim i syknąłem:
- Właśnie okazałem ci litość, człowieku. To jedna z moich łagodniejszych metod tortur.
Mężczyzna wrzasnął i już pod postacią niematerialnego cienia rozpłynął się w powietrzu.
- Co się z nim stało? - spytała Sans po chwili.
- Wybacz, że musiałaś to oglądać, złotko. A co z nim będzie? Będzie żył psychicznie tylko wtedy, gdy będzie dla mnie pracował. A poza tym? Jest niematerialnym cieniem, pozbawionym duszy, bez potrzeb, bez myśli, jednym z wielu. Od teraz mogę go przywoływać kiedy chcę. Musi mi służyć, dopóki nie zabiorę mu tych resztek duszy, które ma. A wątpię, żeby to szybko nastąpiło. - mimo spokojnego, zimnego głosu moje oczy błyszczały z wrednej satysfakcji.
<Sans?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz