poniedziałek, 27 czerwca 2016

Od Katariny cd. Feyry

Nie okazywałam zbytnio emocji, a tym bardziej strachu, delikatny uśmieszek i wzrok mówiący "wyrąbane mam". Gdy poczułam zimne ostrze przy mojej krtani lekko się uśmiechnęłam, szybko je zabrał a więc uznałam go za słabeusza. Zdziwiłam się jednak gdy dziewczyna wymówiła moje prawdziwe imię, po prostu aż z nudzenia przeleciałam oczami. Nie mogłam przez chwile skumać co ta baba do mnie mówi, jakiego dworu?! Jaki książę?! Co? Mój nowy mąż?! O co biega... to o mężu zmyśliłam ale nie kminie do czego to zmierza. Jej słowa które powinny wywołać strach i niepokój, wzbudziły jedynie u mnie śmiech i zażalenie. Gdy jeden ze strażników pociągnął za kajdanki, stawiałam lekko opór a następnie księżniczka szepnęła złowrogo parę słów do ucha, serio jej się to nie nudzi?!
-Ooo przyleci książę z bajki. I nie myśl sobie paniusiu że przestraszysz mnie swoją naiwną gadką, to że zostałaś tak wysoko urodzona, była tylko kwestią przypadku. Stań oko w oko, ale ostrzegam... ja nie spudłuje - spojrzałam na nią z dołu lekko się uśmiechając.
-Nie wiesz z kim masz do czynienia - oznajmiła kpiąc ze mnie.
-Hah ta, tu akurat masz racje, nie mam pojęcia kim do licha jesteście. - oznajmiłam zanim żołnierze mnie wynieśli, a bardziej prowadzili do innego pomieszczenia. Przechodziliśmy akurat blisko artefaktów z szczerego złota. Gdy nie patrzyli, kopnęłam delikatnie stojak przy czym figurka przewróciła się, chwyciłam w ręce, po czym przysunęłam do siebie chowając w fajną kieszonkę gdzie powinien znajdować się pistolecik. Oj tępi są ci żołnierze. Uśmiechnięta i dumna z siebie jak zawsze spoglądałam na więzienne cele. Otworzyli jedną, bez szacunku wrzucili mnie chamsko.
-Ej, ostrożnie kukiełki - zaśmiałam się, zapomnieli jednak zdjąć mi kajdanki, więc gdy odeszli zamykając kraty czy tam drzwi, usiadłam wyciągając malutki sztylecik z bucika i zgrabnymi ruchami paluszków otworzyłam.
-Mrrr od razu lepiej - pomasowałam się po nadgarstkach. Nawet było przytulnie, o wiele lepiej niż w moim starym mieszkaniu... ale nie czas na smutne historyjki. Położyłam się na plecach podpierając głowę rękoma. Ale zanudziła bym się na śmierć, więc wstałam i podeszłam do okna z kratami, spoglądałam na ludzi, ogólnie społeczeństwo. Spokojnie tu żyli... aż normalnie zazdrościłam.
-No i gdzie ten książę z bajki.. - mówiłam po 10 minutach czekania. Postanowiłam jednak potrenować, zbiję przynajmniej czas. Na górze zauważyłam wystającą belkę, podskoczyłam chwytając się, przeszłam w pozycje do góry nogami. Pusciłam się rękoma, gdy zwisałam po czym ręce zgiełam w łokciach za głowę, po czym robiłam tkzw, przysiady. Idealny trening na mięśnie brzucha. Podnosiłam tułów do kolan i z powrotem zwisałam, i tak bez przerwy, bite 20 minut. Chwile potem zauważyłam że ktoś przybył, nie był sam. Normalnie mroczny władca przyjechał... podniosłam kącik ust powstrzymując się od śmiechu.
-A więc to ty... - podniósł brew cicho mrucząc. Zeskoczyłam z góry wracając na ziemie, poprawiłam włosy i zgrabnie podeszłam do krat, następnie położyłam ręce na biodrach, stojąc głównie na jednej nodze. Spoglądaliśmy tak z parę sekund.
-Będziemy tak stać i się gapić? O co chodzi? - spytałam po chwili. - Czy to pan książę czarnego dworu? - podniosłam brew.
-Nocnego dworu - poprawił już niższym głosem spoglądając spode łba.
-Mhm, jak ci na imię bo zapomniałam? Jakoś nie mam pamięci do imion - spojrzałam na niego od góry do dołu, mało zaciekawiona.
?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz