wtorek, 28 czerwca 2016

Od Alyssy CD Akise

Spojrzałam na Akise.
Z pewnością jego czarne oczy, była bardzo magnetyzujące.
— Alyssa — odpowiedziałam. — Jesteś tu nowy? — zapytałam po chwili, nie przypominając sobie twarzy chłopaka.
— Właściwie to tak — powiedział. — Dołączyłem dzisiaj.
— A ja wczoraj.
Popatrzył na mnie chwilę w skupieniu, po czym westchnął cicho. Nie wyglądał na zadowolonego. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
— Liczyłem na spokojny dzień — mruknął cicho do siebie.
— Wybacz, że ci przeszkodziłam.
Akise posłał mi zdezorientowane spojrzenie, a następnie się speszył. Dosyć szybkie zmiany nastrojów w przeciągu kilkunastu sekund.
— To nie tak. — Machnął kilka razy rękoma, gorączkowo starając mnie się zapewnić o swojej racji. Po chwili uspokoił się. — Powiedzmy, że preferuję samotność.
Nie odpowiedziałam nic.
Po prostu przemilczałam to, rozumiejąc jego w jakiś sposób. Każdy był inny i jak najbardziej to szanowałam.
— W sumie to dziękuję ci za pomoc. Możesz już pójść, dam sobie radę. — Wstałam, po czym ruszyłam chwiejnym krokiem.Chłopak za mną nie szedł, ucieszyłam się. Każdy krok sprawiał mi ból. Widocznie pomyliłam się myśląc, że do rany na nodze nie wdało się żadne zakażenie. Naprawdę postąpiłam głupio, nie słuchając się od Sansity.
Wciąż nie mogłam zrozumieć, czemu członek Dworu Nocy, chciał dla mnie dobrze. Naprawdę było to piekielnie dziwne uczucie, które z pewnością będzie mnie gryzło przez jakiś czas.
Zielarka jak zwykle siedziała w swoim skromnym pomieszczeniu, do którego prowadziły kręte schody w dół. Siedziała przy obszernym stole, na prostym stoliczku, zapisując coś gęsim piórem na kartce. Tak była pochłonięta zajęciem, że nie zauważyła mojej obecności. W powietrzu unosił się zapach przeróżnych ziół.
— Beth — powiedziałam.
Siwowłosa kobieta podskoczyła do góry. Odwróciła głowę i odetchnęła, gdy zobaczyła, że to ja jestem osobą, której się przestraszyła.
— Witaj, Alysso — przywitała się. — Ależ mnie wystraszyłaś. Myślałam, że ducha wyzionę. — Wstała, po czym podeszła do mnie i zaprowadziła w stronę łóżka, pomagając mi na nim usiąść. — Jak tam twoja noga?
— Nie najlepiej — odparłam zgodnie z prawdą.
Kobieta zacmokała.
— Musisz o siebie bardziej dbać, moja droga — stwierdziła staruszka. — Przydałby ci się jakiś mężczyzna. Może dzięki temu byłabyś bardziej kobieca.
Nie skomentował słów Beth. Wiedziałam co dokładnie miała na myśli, ale ja nie miałam zamiaru tak łatwo porzucić walk czy jazdy konnej. To były rzeczy, które stanowiły część mnie, a także, które pozwalały mi być bliżej ojca. Nie chciałam tego stracić.
Staruszka nałożyła mi na ranę gęstą, zgniłozieloną maź, tłumacząc mi, że to maść, która miała usunąć zakażenie. Ufałam jej, dlatego też uwierzyłam jej bez problemu. Przyłożyła mi po chwili liść babki. Kazała mi poczekać, po paru minutach zdejmując go i wycierając maść, a za to owijając mi całość bandażem.
— Powinno pomóc — powiedziała z uśmiechem.
— Dziękuje bardzo — odpowiedziałam, wolno wstając.
Ruszyłam w kierunku drzwi.
— Dasz sobie radę? — zapytała zmartwiona.
— Tak, dam — odparłam, odwracając się w jej kierunku z uśmiechem.
Następnie, opuściłam pomieszczenie, a zapach znikł.

< Akise? Było świetnie! ^^ Co dalej? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz