Spojrzałam z okrutnym uśmiechem, jak biały kot leci wraz z gałęzią
w dół. Natychmiast przytrzasnęłam go do ziemi z diabelską miną.
- Proszę... nie jedź
mnie... – pisnął cicho i zrobił słodką minkę.
Zaśmiałam się.. zrobił wielkie oczy.
- Nie jesteś ani wyjątkowy, ani jedyny.. –
warknęłam mu w pyszczek.
Zadrżał.. podobało mi się to.
- Teraz ode mnie
zależy twe życie, więc łaskawie bądź grzeczny.. – powiedziałam mu, wiedząc.. Że
jako istota myśląca się raczej nie sprzeciwi..
Kiwnął tylko głową.
- Zabiorę cię s
sobą.. i będziesz moim zwierzątkiem – rozkazałam.
Chyba nie miał zamiaru stawiać się mi, co z resztą było mi
na rękę. Taki urok osobisty posiada moja osoba.
Zmieniłam się w człowieka i wzięłam kota pod pachę. Mimo wielkiego
stresu, jaki ten kot przeżywał, delikatnie mruczał.. taka jest bowiem natura
kotów, mruczą zawsze.
Nie obchodziło mnie, jakim człowiekiem jest ten kot. Jakie miał
szansę z wilczycą? Postanowiłam zabrać go do zamku, żeby mieć jakąś zabawkę. Z powodu
dużej wrażliwości na słońce, nie ruszałam się z zamku w trakcie dnia, dziś
jednak zrobiłam wyjątek i żałuję. Moje oczy nie wytrzymywały już, więc wejście
do lasu uratowało mnie przed ślepotą.
Las był typowy dla owej pory roku. Zielony, pełny zwierząt i
roślin. Niektóre zachwycały mnie swoim wyglądem, inne nie. Zmieniłam pozycję
kota, teraz leżał tak jak dziecko, podtrzymywany przeze mnie jedną ręką.
Zauważyłam bowiem poziomki.. zerwałam kilka i dałam mu pod pyszczek. Najpierw powąchał
jedną, potem polizał, a w następną sekundę wszystkie znikły z mojej ręki. Został
po nich tylko różowy ślad na jego pyszczku.
Ruszyłam jednak dalej. Coś lepszego do jedzenia dostanie
dopiero w zamku. Był malutki.. ale nawet teraz czułam jego kości pod tą
puszystą sierścią. Jakim cudem taka ilość sierści zachowała się przy takim
niedożywieniu?
Położyłam go sobie na dłoni.. był minimalnie od niej
większy, jednak o wiele za silny jak na taką postać.
Do zamku weszłam niezauważona i szybko zamknęłam się w swoim
pokoju. Służba od razu przyniosła mi filiżankę i czajniczek z herbatą. Nie pytała
o nic.. położyłam kotka na stole.
- No maluchu, grzeczny bądź – powiedziałam i
zostawiłam go, sama idąc do jadalni.
Szybkim krokiem weszłam do niej łapiąc pierwszego ze
służących.
- Przynieś mi do
obiadu dodatkowo jedną szprotkę, miseczkę z wodą i małe pudełko z piaskiem,
taki jak używa Teodore – rozkazałam. – A i obiad niech na górę za chwilkę ktoś zaniesie..
Teodore był znanym w mieście kociarzem. Wiedział więc
wszystko o nich, ale nie miałam nawet zamiaru pytać go o coś.
Spokojnym, krokiem wróciłam do pokoju. Zauważyłam jednak, że
kociak znikł.. zauważyłam go dopiero w filiżance i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Znalazłeś widzę
sobie legowisko – zaśmiałam się.
Usiadłam na krześle
przy stole, a wtedy trzasnęły drzwi i pojawił się obiad wraz z wszystkim, co
potrzebne. Obiad położyli przede mną, resztę rzeczy trochę dalej. Maluchowi dałam
jego rybkę na osobnym talerzyku, a obok położyłam miseczkę. Jako, że kot również
był człowiekiem, uznałam, że nie głupim jest dać mu trochę wina. Tak więc dałam
mu trochę tego alkoholu niskoprocentowego do miseczki i sama zasiadłam do
posiłku.
Właściwie po chwili było po wszystkim i sama mając lampkę
wina w ręce i leniwie je pijąc obserwowałam jak kot pije prawdopodobnie nowy
dla niego napój. Był tu może z godzinę, a poprawił mi znacznie humor i co
najważniejsze.. wypił miseczkę.
- Jeszcze? – spytałam.
Zaprzeczył główką, więc wzięłam go i położyłam na łóżku,
sama kładąc się po chwili obok.. i zasypiając.
Obudziłam się pod wieczór. Początkowo nie otwierałam oczu,
ale poczułam, że nie leżę na łóżku.. a na kimś bądź czymś. Otworzyłam oczy i
zauważyłam białe włosy..
- Jacob popaprańcu co
ty tu odwalasz się pytam! – wrzasnęłam i wyskoczyłam z łóżka z szybkością
błyskawicy.
Chłopak otworzył oczy mamrocząc coś typu „co.. co się dzieje”
a potem spadł z łóżka. Upadł na bok i wtedy zauważyłam, że to nie mój brat, a
kota nie ma..
- Kim ty kurwa
jesteś!? – wrzasnęłam i dopiero obudził się ten chłop..
Białe włosy.. uszka i ogon..
(Shibido?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz