- Tsa... powiedźmy - oznajmiłam po czym już nieco osiąkniętą kurtkę założyłam s powrotem. Otrzepałam się i poprawiłam włosy. Chwile potem zmieniłam się w liska i strzepałam nadmiar wody z futerka. Sądzę że tak będzie szybciej i wygodniej. Chwile potem znów przybierając styl kobiecy, podeszłam do księcia.
-Wracajmy powoli.. - oznajmiłam po chwie troche słabym chłosem. Nie wiem dlaczego, ale jakoś już chciałam uciec od tego wszystkiego, ale czy to ma sens? Znów uciec i układać nowe życie? Chyba musze po prostu zrozumieć i przyzwyczaić się, że nie dla wszystkich jest... to obiecane.
-Ale do zamku? - spytał spokojnie machając delikatnie reką w strone swojej książecej kaplicy.
-Em... tak. Zgłodniałam, sądze że to idealna pora obiadowa. - uśmiechnełam się spokojnie choć nie szczeże. Jednak co nam sie pogibaciło i skręciliśmy w nie tę drogę co trzeba. Scieżka traciła piekny wiosenny kolor, przybrały natomiast szare i mroczne oblicze z ostrymi jak i ruchomymi cierniami. Nie przeprawiało mnie to o dreszcze, ale czułam cos niepokojącego.
-Takie pytanie... czy rośliny również mogą być zarazone? - spytałam z ciekawości. Chwile potem nim usłyszałam odpowiedż nie zdązyłam nawet mrugnąc jak poczułam iż coś zaciska mi się na nodze. Sekunda... i już wisiałam do góry nogami.
-Bardzo zabawne... - odetchnełam po czym podciągnełam się wyciągając ostrze, ale prawie by mi spadło i aby je złapać musiałam znów wyprostować ciało w dół. Dosięgłam w ostatniej chwili, tym razem gdy sie podciągnełam otetnełam plącze i zgrapnie obruciłam się spadając na nogi.
Rhys?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz