Miałem jakiśmega zryty sen ( jagby to było coś nowego), że cienie mnie zabilay po czym znowu się odradzałem. Tak non stop w kułko. Po 4 razie skapnołem, że jakoś nie zbytnio mam się czego bać, bo doszło do mnie właśnie, że to sen. No i że to chyba miała być jakaś tortura. Coż marna. Kiedy się obudzilem zobaczyłem Rhysa siedzaceko na fotelu, ja sam leżałem na lożku. Zdziwiło mnie to lekko ale olać to.
- Rhychan słabe te sny były. Po chwili idze skapnąć, że tylko żśnisz. - mruknołem z deczka zawiedziony. W dodatku lekko się uśmiechnołem pokazując malutkie kiełki. W sumie tofajnie by było pobawić się jego mocami, no ale marzenia.
( Rhys? Ten no pomysu nie miałam )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz