Rhys zbliżył się troszkę za blisko jak na ten stopień znajomości, udałam jednak niewzruszoną.
- A może... – jego głos był niepokojąco blisko mojego ucha. - Powiesz mi, dlaczego tak usilnie pragniesz zamknąć się na cztery spusty w komnacie w moim zamku, złotko?
Według zasad którymi żyłam do tej pory przesadził i to ostro naruszając moją przestrzeń osobistą pod względem i psychicznym i fizycznym.
- Drogi książę nie musi tego wiedzieć – warknęłam już tym razem mu w twarz, mając szczerze dosyć tego, co on wyprawia.
Położył rękę na moim ramieniu. Wzięłam głęboki wdech, wiedząc, że chociaż muszę spróbować nie wybuchnąć jeszcze trochę. Powoli jednak moje nerwy puszczały, a książę czerpał z tego jak widać niezwykłą przyjemność.
- Nie bądź taka Vanessa.. – ten sam ton głosu.
On chyba myślał, że mnie da się złamać.. że będę pewnie jedną z jego wielu kochanek.. raczej niedoczekanie jego w tej sprawie. Nie miałam nawet ochoty patrzeć na niego.. a co dopiero do łóżka z nim?
- Mogę iść do komnaty zamieszkiwanej przez moją osobę w twoim zamku? – spytałam.
Już innego pomysłu ani planu nie miałam. Okropnie działał mi na nerwy..
- Dlaczego aż tak bardzo chcesz tam iść? – zapytał ponownie i przybliżył się do mnie jeszcze bardziej..
Miałam już tego dosyć. Zamachnęłam się i nim zdążył zareagować, dostał otwartą dłonią w twarz czyli tzw. liścia. Po ogrodzie księcia rozeszło się plaśnięcie. Nim zdążył zareagować, zmieniłam się w wilka i wbiegłam do zamku. Wbiegłam po schodach i wbiegłam do komnaty, chowając kota i powiedziałam mu, że co by się nie działo, ma nie wychodzić.. pochowałam jeszcze rzeczy mogące zdradzić jego obecność i wtedy wpadł wkurzony Rhys ze wzrokiem zabójcy..
[Rhys?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz