środa, 3 sierpnia 2016

Od Shibido (do Vanessy)

Szczerze to wolałem chyba być w kociej posturze... nie wiem czemu ale bardziej mi się to opłacało. Drapieżniki nie atakowały, ludzie pieścili, karmili... No same atuty, hah jak ma się takie oczka to nic dziwnego. Akurat przemierzałem tereny jako człowiek gdyż dookoła pełno było demonicznych stworów. Ciężko było znaleźć miejsca gdzie poczuje się bezpiecznie i spokojnie. Większość miast było pustych i zapuszczonych, nie można było hałasować bo przyjdzie cała chmara krwiożerczych mutantów. Troche żałowałem że opuściłem swoje miejsce zamieszkania... tam nie było żadnych stworów a każdy żył w sumie normalnie. Idąc ciągle przez ścieżkę zauważyłem dość niedaleko.. jakiś kilometr wielki mur a za nim budynki... Czyżby jakieś miasta się uchowały? Niestety była pora nocna a przede mną wiele bestii. Jako kociak wbiłem się na drzewo i zmieściłem w niewielką norkę wraz z swoimi rzeczami. Nie było ich sporo, głównie jedzenie. Przytuliłem się do rzeczy jak do miękkiego pluszaka i zasnąłem spokojnie 4 metry nad ziemią. Przebudziłem się bardzo wcześnie.. nawet słońce nie ośmieliło się pokazać. Usłyszałem szelest bardzo blisko mnie, zdziwiłem się trochę gdyż tam gdzie się schowałem, nie było stworów. To był w sumie środek lasu gdzie witają gęste krzaki. Wyszedłem z norki zaciekawiony wciąż jako biały kociak. Coś poruszało się na czterech łapach, czułem zapach psa? nie... w sumie dość dziwne. Gdy rozglądałem się zauważyłem... o nie... Ku moim oczom ukazało się chyba czyjś ogon. Wyglądało to trochę jak gumowaty patyk, zmieniała swoje położenie, raz do góry raz na dół. Moje oczka znów się powiększyły, skuliłem się. Nie mogłem powstrzymać swej natury, nic nie poradzę że mam słabość do takich zabawek. Podszedłem powoli a gdy skoczyłem schwytałem zdobycz mocno ząbkami, było to tak silne że podniosło mnie całego do góry. Zerknąłem w lewo a to był ogon szarej... wilczycy.
Hehe... i co teraz powiedzieć, przybliżyła ogon do swojego pyska, ja wciąż zaciekle nie otworzyłem mordki.
-Miau... - cicho miauknąłem kładąc uszy, gdy tylko ukazała swoje zęby. Machnęła mocno ogonem a ja puściłem się w końcu i odbiłem raz od podłoża zanim stanąłem na łapki. Przybliżyła się do mnie warcząc, starałem się pokazać swą... dominacje?. Dumnie stanąłem wysuwając pazury. Ale szybko pożałowałem, wadera otworzyła pysk chcąc mnie ugryźć, odskoczyłem odwracając się, upadłem ale szybko sie podniosłem po czym popędziłem jak najszybciej do najbliższego drzewa, wzbiłem się pazurami na wysoką gałąź. Stanęła na dwóch łapach wciąż warcząc, następnie zaczęła okrążać drzewo.
-Em.. słuchaj, wiem że psy i koty... em przepraszam, wilki i koty zbytnio sie nie lubią, ale jestem również człowiekiem i radze ci odbiec bo inaczej będzie mogiła! - oznajmiłem starając się ją wystraszyć. Ta jednak nie zamierzała, w jej oczach nie widziałem grama strachu.
-O mój boże.. ja tak mogę caaały dzień- powiedziałem dumny z siebie ale nagle gałąź się ułamała.. - ekstra - spadłem na dół, nie trza było dużo czasu by zauważyć groźny pysk przed oczami.
-Proszę... nie jedź mnie... - zrobiłem słodką minkę, położyłem się tak jak i uszy, a moja mordka wyglądała jakby miał zaraz zacząć płakać. Ej no chciałbym trochę pożyć. Zbytnio szans z nią nie miałem, a nawet.. to jakoś... nie chciałem jej zaatakować.

Vanessa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz