poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Od Jacoba CD Akane

Droga powrotna z bazaru bardzo dłużyła mi się. Wybrałem się na niego chcąc zobaczyć, co sprzedają w takich miejscach. Jakoś udało mi się wmieszać w tłum ludzi, choć nie byłem do tego przyzwyczajony. Jakiś czas w więzieniu upośledził mnie trochę jeżeli chodzi o zachowania w dużej grupie. Właściwie.. nie różniłem się od nich zbytnio. Miałem tylko „bogatszy strój” oraz białe włosy. Na oko raczej nikt zbyt wielkiej uwagi nie sprawdzał, zwłaszcza, że szedłem lekko zgarbiony oraz z lekko opuszczoną głową.
Około południa postanowiłem szykować się do drogi powrotnej. Czekał mnie troszkę sporawy kawał drogi. Dwór Dnia nie był zbyt blisko od tego miejsca. Byłem tu jednak tak długo, że zdążyłem ogarnąć już jakieś skróty prowadzące przez ciemne, opustoszałe uliczki. Nie zaprzeczam i nie wątpię, że część z nich mogła być nawet opuszczona w sensie zamieszkania. Kamienice tam wyglądały ohydnie i czasem dreszcze przechodziły mi na samą myśl, co w ich środku zaszło. Serce me jest bowiem wrażliwe na cierpienie niewinnych, bo tacy również przeżywali tu katusze.
Szybkim krokiem uciekłem z główniej ulicy i wszedłem w poboczną. Zwątpiłem w to, żeby ktoś mnie śledził. Zdarzali się tacy, ale byli nieudolni. Pewnie chcieli mnie okraść, ale faktem jest, że jeżeli nie idę po jakąś konkretną rzeczy, to pieniędzy nie mam. Broń jednak znała swoje miejsce w mym płaszczu. Tak więc problemu w razie ataku nie było. Regeneracja umożliwiała mi też to, że mniej mogłem uważać podczas walki.
Gdy skręciłem na skrzyżowaniu uliczek, do mojego nosa doszedł niezbyt przyjemny zapach piwa. Oznaczało to, że ktoś za mną szedł. Niezły był.. to musze mu przyznać.
Ledwo udało mi się go wyczuć, a narobiło się za mymi plecami tyle halsu, że spokojnie obudziłoby to niedźwiedzia ze snu zimowego.
Spojrzałem za siebie, rękę wkładając z płaszcz i łapiąc za rękojeść swej broni w razie ataku. Ujrzałem jednak dziewczynę..
 - Wybacz nie powinieneś tego zobaczyć, ale on musiał ponieść konsekwencje za to co zrobił kilku osobom – szybko wyrzuciła z siebie słowa.
Spojrzałem na nią, bardzo uważnie. Zaciekawił mnie fakt jej obecności. Niczym się jednak nie przejmując, wyciągnąłem jednego papierosa i zapaliłem go przy niej, odrzucając na bok maniery.
 - Nic się nie stało – odparłem sucho. – Nawet dałbym sobie radę, mimo faktu, że posiada on broń palną.
Spojrzałem na kałużę krwi i kopnąłem pistolet. Zaciągnąłem się dymem, a potem wypuściłem jego kłębek.
 - Nie jesteś człowiekiem? – spytała prosto z mostu dziewczyna.
 - Czyli nie tylko moi znajomi są wyjątkowi, że tak to określę, co? – odpowiedziałem pytaniem a pytanie.
Spotkana osóbka kiwnęła lekko głową. Zaciągnąłem się jeszcze kilka razy petem, a potem zdeptałem go.
 - Chciałabyś może wybrać się do lasu ze mną? – spytałem, a następnie zmieniłem się w konia.
Nie miałem nic przeciwko poznaniu kilku osób.


(Akane?) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz