piątek, 2 września 2016

Od Katariny CD Rhysa

-okey.. - podrapałam się po nosie, w sumie niby co chwila dowiaduje się czegoś nowego a mimo to nic nie potrafi mnie zaskoczyć. Jakby cały czar który tętnił tym miejscem oraz jegomościa przeminął. Może powodem jest to iż zbytnio straciłam wenę na spędzanie z księciem czasu. Mam coraz to większe przeczucie iż zwykle tylko zawracam niepotrzebnie głowę.
-Dobra.. słuchaj, miło spędziłam czas przy tobie... Ale naprawdę nie wiem co dalej robić. Powinnam się wsiąść poważnie za siebie, i powoli ruszać dalej by spełnić zemstę za swojego ojca. Co prawda wiem że to głupio brzmi ale innego celu w życiu nie mam i raczej, nie zdobędę. - delikatnie trzymałam go za ręce gdy mówiłam swoje przemyślenia. Książe podniósł brew, nie wiem czy miał coś na ten temat przeciw.
-Lepiej... pójdę już - uśmiechnęłam się nie szczerze lecz z uczucia. Nie od razu puściłam jego dłonie. Lecz powoli ześlizgiwały się gładko aż zostały rozdzielone. Nie zamierzam tak sobie odchodzić z dworu. Nie o to tu chodzi. Po prostu muszę zająć się treningami a nie zajmować czas komuś kto w sumie nie zbyt tego chce.
Wróciłam do swojego pokoju, odetchnęłam głęboko, gdy opierałam się o zamknięte drzwi. Sądząc po tym co odwaliłam już chyba nic mnie nie zaskoczy. Suprise się nie spodziewam. Wyciągnęłam swoje ostrze, spoglądając na symbole które wyrzeźbione były samą ręką mego ojca. Jedyna rzecz która mi się z nim kojarzyła. Zamiast puszczać łzy które przez większość uważane za słabość, wpadłam w gniew, rzuciłam bronią z całej siły w jedną z ścian pomieszczenia. Sprawiło to mocne wbicie się ostrza w ceglaną , pomalowaną ścianę. Wydałam z siebie krzyk przypominający ryk potwora jednak swoim głosem. Zwyczajny krzyk gniewu. Nie był długi, nie zamierzałam paść na kolana by znów poddać się emocjom. Nie mogłam, nie mogłam pozwolić na to bym znów sama siebie zraniła... Zraniła bezsensownym wmawianiu na czym polega prawdziwe życie. W końcu muszę nabrać energii by pozbyć się durnych teorii i kierować tylko jednym. W końcu... tylko to mnie trzyma przy życiu. Po zakończeniu swojej zemsty gdy będę wystarczająco silna, zakończę i swoje cierpienia w sposób krótki jak i szybki. By w końcu dumna i szczęśliwa... wrócić do ojca jak i matki. Po odświeżeniu ciała, oraz przebraniu w cieńsze jak i bardziej przewiewne rzeczy, wyszłam przed budynkiem na pole treningowe. Manekiny poobijane jak i pociachane od długoletniego użytku, nadawały się idealnie do testowania mojej wzrokowej sprawności zabijania z odległości. Przegotowanych małych shurikenów miałam co najmniej 80 sztuk. Najpierw trafiałam w głowę z odległości 10 metrów. Po każdym rzucie odchodziłam 5 metrów dalej. Gdy straciłam co najmniej 8 broni. Podeszłam do manekina, miał już na całej głowie wbite ostrza. Wyjmując sztuki spojrzałam iż nie jestem tu sama.
-Witaj znów mój książę. - ukłoniłam się jak nastało. Po czym powróciłam do swojej czynności. Ciekawiło mnie w sumie co ma do powiedzenia głównie o moim zdaniu na temat życia. Ale nie wiem czy po to przyszedł, pewnie głównie po to by... potrenować? Albo po prostu sie przeszedł... nwm..
Rhys?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz