Chodziłem po ogromnym budynku, który w ostatnich dniach prawie ze opustoszał albo to tylko moje wrażenie. Usłyszałem dźwięki muzyki, postanowiłem pójść w jej kierunku. Muzyka dochodziła za jednych drzwi, uchyliłem je lekko i przemieniłem się w kota, po czym wszedłem do środka. W pokoju była młoda kobieta, grała chyba na pianinie albo fortepianie. Nigdy nie umiałem tego rozpoznać. Podszedłem bliżej a ona mnie nie zauważyła. Przyznam szczerze, że grała prześlicznie a po chwili zaczęła śpiewać. Jej głos przy śpiewie był taki delikatny jak płatki róży. Wskoczyłem na siedzenie a ona się wystraszyła. Nie chciałem hehe wystraszyć, więc przyjaźnie zamiauczałem a ona mnie pogłaskała.
<Fey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz