Zapewne każdy, kto widziałby mnie w tamtej, otworzyłby szeroko oczy przez swoje zdumienie. Konająca dziewczyna ubrana w kilka warstw poszarpanych ubrań, z ogromną raną na klatce piersiowej, niesiona przez demona na plecach. Czy nikt nie powiedział mi, że walka z pięcioma demonami, mając przy sobie jedynie dwa sztylety to czysta głupota? Otóż nie, właśnie nikt nie powiedział. Byłam brudna, zakrwawiona i majaczyłam. Kątem oka widziałam uciekających w popłochu ludzi. Bali się. Drżeli ze strachu przed Necrem. Nie dziwił mnie ani trochę ten fakt. Gdy spotkałam go po raz pierwszy, też mnie przerażał. Właściwie myślałam wtedy, że moje kilkuminutowe wówczas życie dobiegnie końca natychmiastowo. Od tamtej pory przetrwałam dwa i pół roku w ciele, które wyglądało na lat dziewiętnaście. Nie wiedziałam nawet, czy jest właściwie moje. Jednego natomiast byłam pewna, zdecydowanie nie chciałam go tracić w takim momencie oraz sposobie. Oddychałam nierówno, krztusząc się krwią. Necro biegł ile sił miał w łapach, uważając jednocześnie, abym nie spadła. Usiłował znaleźć jakąkolwiek pomoc. Czy to nie zabawne? Demonowi na kimś zależy.
Przestałam czuć napieranie powietrza na moje ciało. Chyba właśnie stanęliśmy. Próbowałam się rozejrzeć, choć oczy uciekały mi na wszystkie strony świata. Ujrzałam ogromny zamek z mnóstwem wież i wieżyczek, okien w każdym możliwym rozmiarze. Architektura była niewątpliwie imponująca, lecz niespecjalnie skupiłam się na jej podziwianiu, gdyż zajęło mnie umieranie. Przeczuwałam jednak gdzie Necro mnie poniósł.
- To chyba ten słynny Dwór Nocy – wymamrotałam pokaszlując.
- Otóż to – odparł mój przyjaciel. Lubiłam jego głos, nawet jeśli przypominał skrobanie pazurami po tablicy.
- Zostaw mnie tu i uciekaj. Poradzę sobie.
- Zawsze wiedziałem, że masz nierówno pod sufitem, ale teraz przeniosłaś swoje szaleństwo na inny poziom. Nie opuszczę cię.
- To jest zamek Necro. Jak myślisz, ilu tam może być ludzi? I uważasz, że lubią demony? Zabiją cię przy pierwszej okazji. Jeśli przeżyję, obiecuję, że do ciebie dołączę, tylko proszę idź. Spotkamy się w naszej wiosce. - demoniczny wilk położył się tuż przy schodach wejściowych, bym mogła ostatkiem sił zejść z jego grzbietu. Spojrzałam na niego nie tracąc nadziei, że jeszcze się spotkamy. Uśmiechnęłam się smutno. - No dalej, uciekaj, proszę...
- Co jest?! - Usłyszałam jakiś wrzask
- JUŻ! - Necro posłuchał mnie. Zawrócił i przez opustoszałe miasto pobiegł prosto na północ. Kto jest dobrym demonem? No kto jak nie on? Nagle nieopodal mnie rozległo się jakieś głuche tupnięcie.
- Jeszcze raz... CO JEST?! - podbiegła do mnie niska białowłosa dziewczyna o niebieskich oczach. - Ej, nie umieraj mi tu! - niby mała, a silna jak diabli, wzięła mnie na ręce i wbiegła po schodach. W międzyczasie ja powoli traciłam przytomność. Walczyłam sama ze sobą, ale mogłam tylko zamknąć oczy i pozwolić sobie odlecieć. Nim zemdlałam, dosłyszałam się jeszcze różnych głosów. Mówiły: „Sans, kto to jest?!”, „Co jej się stało?” I rzecz jasna mój ulubiony, bo jakże by inaczej, „Cholera, rana jest głęboka, trzeba będzie szyć.”
<Sans?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz