tag:blogger.com,1999:blog-88379687179214466072024-03-05T02:41:42.396-08:00Court of DreamsAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/03653199234097919722noreply@blogger.comBlogger432125tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-84046153695971691322016-12-26T08:53:00.001-08:002016-12-26T08:53:34.572-08:00Koniec.Gdy przychodzi ten czas, gdy blog jest cicho, chce się płakać. CoD wytrwał długo... Ale jest cicho. Tak nie można dalej. Wybaczcie - wiem, że to moja wina. Ale odeszłam od blogowania, nie mogę dłużej. To sprawy prywatne. Chciałam dac temu blogowi szansę... Ale on już nie ma nadziei. Cenię jednak wszystkich Was bardzo i włożyłam w CoD wiele. Nie zapomnę o tym blogu ani o Was.<br />
Żegnam więc.<br />
Wasza Adminka, jako Feyra&Rhysand Galathynius.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03653199234097919722noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-14169675843194556572016-12-06T08:12:00.002-08:002016-12-06T08:12:34.837-08:00Od Akane CD SansityRozejrzałam się po miejscu w którym się znajdowałam. Byłam tylko sama, a mnie otaczała tylko i wyłącznie ciemność. Pomimo tego, że próbowałam się ruszyć to nie udało mi się. Coś trzymało mnie. Coś co trzymało mnie ściskało mnie coraz to bardziej. Ścisnęło mnie tak, że zemdlałam, jednak gdy obudziłam się, byłam w jednej z uliczek. Nie wiedziałam co się do końca stało, wiedziałam jednak to, że powinnam uważać. Spojrzałam się na zegarek i od razu pognałam we wyznaczone miejsce, gdzie miałam się spotkać z Sans i jej bratem.<br />
Jak tylko ujrzałam Sans, a tuż obok niej jej brata, dało mi to dużo do myślenia. Przyglądałam się im ze zdziwieniem. Sans jak zawsze była uprzejma i przedstawiła nas.<br />
- Co wy na to, aby coś zjeść, a potem odprowadzę ciebie Sans do domu wraz z twoim bratem?<br />
- Co do jedzenia to nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Akane masz dzisiaj coś do załatwienia? - spytała, a ja się lekko uśmiechnęłam.<br />
- Musze dzisiaj załatwić kilka spraw, dlatego miałabym prośbę - dziewczyna spojrzała się na mnie.<br />
- Z miłą chęcią zajmę się Księciem - Sans czytała mi w myślach.<br />
- Dzięki - odparłam z uśmiechem.<br />
<br />
<Sans?>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-42688578521402053162016-12-03T10:41:00.000-08:002016-12-03T10:41:56.116-08:00Od Sansity CD AkaneZamiast biec na dworzec, teleportowałam się od razu do miasteczka w którym mieszkałam z bratem. Snowdin jak to Snowdin zawsze było pokryte śniegiem ale było ciepło. Uroki magicznego miasteczka. Ledwie postawiłam wodę na herbatę a drzwi się otworzyły. W progu stanął ogromny mężczyzna z rażącą w oczy muskulaturą. Od razu wyciągnął ramiona w moim kierunku.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<img src="http://pre03.deviantart.net/2781/th/pre/f/2015/351/4/0/human_papyrus_by_putt125-d9khq78.png" height="320" width="320" /></div>
<div style="text-align: left;">
-Sans!</div>
<div style="text-align: left;">
-Pap!</div>
<div style="text-align: left;">
Rzuciliśmy się do siebie pytając się wzajemnie co u nas słychać. Herbata szybko wypita, to tak rozmawiając wyszliśmy na dworzec i po jakiejś godzinie byliśmy w miejscu gdzie ostatni raz widziałam Akane.</div>
<div style="text-align: left;">
-Dokąd idziemy?</div>
<div style="text-align: left;">
-Poznasz pewną dziewczynę. Powinniście się od razu dogadać... O, Akane!- Krzyknęłam a ta od razu zatrzymała się spoglądając na nas. Dałam znak by podeszła. Gdy była przy nas zlustrowała nas wzrokiem, nie dziwię się. Ja mała osóbka a mój młodszy rok brat był jak dwie ja.<br />
-Akane to mój brat Papyrus. Pap to moja znajoma Akane- przedstawiłam ich sobie nawzajem.<br />
<br />
<Akane?></div>
The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-86027487584309215922016-11-27T06:39:00.003-08:002016-11-27T06:39:51.896-08:00Od Akane CD SansityRysunek się jej spodobał, a żeby mi to uświadomić dmuchnęła w swoją trąbkę wprost przy moim uchu. Ogłuchnąć jak ogłuchnąć, ale zawału przy niej można by było szybko się nabawić. Dziewczyna zaczęła się śmiać, a ja po chwili wraz z nią. Jednak przerwałam, gdy usłyszałam tajemniczy dźwięk. Mój słuch był wyostrzony, co było potrzebne, ale czasami był kłopotliwy.<br />
- Sans to kiedy miał przyjechać twój brat? - spytałam, gdy przestała się śmiać.<br />
- Około osiemnastej - odparła, a ja spojrzałam się na zegar.<br />
- Sans to ty biegnij na dworzec i spotkamy się tam gdzie zawsze - dziewczyna spojrzała się na mnie pytająco.<br />
- Ale mamy jeszcze czas - odparła, a ja pokazałam jej która jest już godzina. Ta jak tylko zobaczyła wskazaną godzinę przeze mnie, od razu wstała i pobiegła. Ja pochowałam rzeczy, a bynajmniej chciałam. Nie dokończyłam pakowania bo usłyszałam ponownie ten sam dźwięk. Jak się ocknęłam, byłam w zupełnie innym miejscu. Nie wiem jak to się stało, ale musiało mieć to coś związek z usłyszaną przeze mnie melodią.<br />
<br />
<Sans?> Kompletny brak weny...The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-11362928905776025472016-11-26T12:00:00.000-08:002016-11-26T12:00:55.925-08:00Od Sansity CD Aidena-Nawet za bardzo- wyszczerzyłam się do niego, chociaż w oczach bił chłód. Gospodarz odszedł bowiem przybyła jego żona Muffet, która co prawda prowadziła obok własny lokal i w sumie byli jakby rywalami to często zajmowali się wzajemnymi biznesami. Ponownie zwróciłam głowę w kierunku Aidena.<br />
-Myślałam, że jesteś mądrzejszy. Tylko dureń pakuje się na oślep w barierę.<br />
-Skąd miałem o niej wiedzieć- syknął.<br />
-Listy gończe, znacznie wzmożone wizyty straży- zaczęłam wyliczać na palcach,- no naprawdę nie wiem skąd miałaby być bariera.<br />
-Bądź przez chwile poważna. Muszę się stąd wydostać.<br />
-Wiesz co by było gdybym ci nie pomogła?<br />
Sięgnęłam milcząc po łyk swojego napoju po czym zwróciłam się do niego z ukrytymi za grzywka oczyma.<br />
-Byłbyś martwy w miejscu gdzie siedzisz- powiedziałam cicho ze śmiertelną powagą. Dostrzegłam strach ukryty w jego oczach. Zaraz po tym, Grillby wrócił.<br />
-Co tak siedzicie w ciszy?<br />
-Namyślamy się co znowu nasz kolega zrobi głupiego w celu ucieczki- natychmiast przybrałam swój beztroski ton i uśmiech.- Co tam u Muffet?<br />
-Nic co byłoby niepokojące. Przekazuje pozdrowienia i pyta się kiedy wpadnie Papyrus.<br />
-Dostałam list, ma w najbliższym czasie przybyć na jakiś czas. Może być u twojej żony jak zwykle?<br />
-On ma tam zaklepany pokój. Ale nie będziesz na niego czekać w Snowdin?<br />
-Jak dostanę kolejna wiadomość od niego, to wyjadę i wrócimy razem- tak rozmawialiśmy sobie o Pap'ie całkiem ignorując Aidena.<br />
<br />
<Aiden? Wybacz za czekanie>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-39284938764928922582016-11-26T11:34:00.001-08:002016-11-26T11:34:49.951-08:00Od Sansity CD AkanePatrzyłam na nią to na jej rysunek i nie wiedziałam co zrobić. Szkic był bajeczny. O dziwo nawet zabawnie to wyglądało jak przedstawiła mnie roześmianą głaskającą Księcia.<br />
-Więc?- Zapytała się lękliwie. Roześmiałam się klepiąc ją w ramię.<br />
-Dziewczyno, weź nie bądź przerażona. Jest piękny.<br />
-Mówisz tak po znajomości- mruknęła. Zaraz jednak poderwała się sparaliżowana bowiem dmuchnęłam z całej siły trąbka wprost do jej ucha. Chwyciła się za nie i zaczęła jęczeć, na co zachichotałam.<br />
-Spokojnie, nie ogłuchniesz.<br />
-Chciałaś żebym na zawał padła?<br />
-Nie. To miało być żebyś przejrzała na oczy. Albo w sumie się nie przesłyszała.<br />
Po czym już całkiem zaczęłam się śmiać.<br />
<br />
<Akane? Wybacz za taką zwłokę>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-77957547784060249282016-11-12T13:02:00.000-08:002016-11-12T13:02:01.797-08:00Od Aidena CD SansityPowoli podniosłem się do pozycji siedzącej i złapałem się za bolącą głowę. Było mi niedobrze, dodatkowo ten posmak piwa. <i>Już nigdy po ucieczce nie wejdę frontowymi drzwiami</i>. Rozejrzałem się po pokoju. Sans zniknęła. Przeanalizowałem ostatnią wypowiedź dziewczyny. Musiałem następnego dnia zmyć się z gospody. Jak z gospody to i chyba też z miasta, bo raczej nie znalazłbym drugiej kryjówki. Jeszcze straż...<br />
Chwyciłem kubek i wziąłem parę łyków wody. Gdy go odstawiałem, do pokoju wszedł Grillby. Zmierzył pomieszczenie wzrokiem, a gdy spojrzał na mnie, spytał:<br />
- Jak się czujesz?<br />
- A jak myślisz? - mruknąłem.<br />
Mężczyzna poprawił okulary, po czym przyjrzał mi się uważnie. Chwilę później uśmiechnął się trochę niepewnie.<br />
- No - zawahał się. - Według mnie masz się lepiej niż wcześniej.<br />
Nagle poczułem, że zbiera mi się na wymioty. Szybko zatkałem usta. Grillby wyprostował się, mówiąc cicho:<br />
- Albo jednak nie...<br />
Podniosłem wzrok na niego. Zakręciło mi się w głowie. <i>Głupie piwo... Czemu alkohol mi tak szkodzi?</i> Ledwo powstrzymując się od zwrócenia mruknąłem:<br />
- Przynieś wiadro. <b>Szybko</b>.<br />
- Już, już! - odparł Grillby, po czym wybiegł z pokoju.<br />
<br />
Otworzyłem oczy, spoglądając na sufit. Przewróciłem się na bok. Zegar, stojący na szafce nocnej, wskazywał godzinę ósmą. Powoli podniosłem się do pozycji siedzącej i przeczesałem ręką luźno opadające włosy. Co to była za noc. Zwracałem do późna, a ból głowy i brzucha męczył mnie jeszcze przez kilka godzin. Kiedy moje myśli odeszły od tych okropnych zdarzeń, przypomniały mi się słowa Sans. <i>No tak... Mam się dzisiaj zmyć</i>. Związałem rzemykiem włosy, po czym wstałem, ubrałem buty i płaszcz i wyszedłem na górę.<br />
Usiadłem przy ladzie. Po chwili stanął przede mną Grillby.<br />
- Dzień dobry - rzekł uśmiechnięty. - Jak tam? Lepiej?<br />
- Herbatę z cytryną oraz jakąś bułkę - powiedziałem, całkowicie olewając pytanie.<br />
Mężczyzna westchnął i odszedł. Kilka minut później wrócił z moim zamówieniem. Zacząłem jeść bułkę, co jakiś czas popijając herbatę. Ukradkiem obserwowałem dwójkę gości siedzących niedaleko. Straż jeszcze prawdopodobnie spała, więc nie musiałem być szczególnie ostrożny. Niekiedy szukałem wzrokiem Sans. Nigdzie jej jednak nie było. <i>Może ma co innego na głowie? Jakby się tak zastanowić, to niemal w ogóle jej nie znam. Wiem jedynie, że jest osobą władającą magią i ma gadane.</i><br />
Dopiłem herbatę i odstawiłem kubek na ladę, obok pustego talerza. Wstałem i ruszyłem w kierunku wyjścia.<br />
- Dokąd idziesz? - Usłyszałem za sobą głos Grillby'ego.<br />
- Wczoraj Sans mówiła, żebym się stąd rano zmył - odparłem, odwracając się.<br />
Gospodarz westchnął.<br />
- Prawdę mówiąc, bez ciebie nie będzie już tak samo.<br />
- Odejdę, a ty szybko o mnie zapomnisz, jak każdy.<br />
- O tobie to niełatwo zapomnieć. - Grillby zaśmiał się. - Twoja twarz widnieje na murach, jesteś bardzo znany.<br />
Prychnąłem i udałem się w stronę wyjścia. Po chwili jednak odwróciłem się do gospodarza.<br />
- Masz może jakiś sztylet do oddania? - zapytałem.<br />
Grillby uniósł brew i przestał czyścić szmatką kubek.<br />
- A mam taki jeden - odpowiedział powoli. - Ale nie wiem, czy ci go dam.<br />
- No weź, nie bądź taki. - Skrzywiłem się. - Co ci szkodzi? Chyba nie myślisz, że się wyda, że dałeś mi broń?<br />
- Do kradzieży raczej <b>nie</b> jest potrzebny sztylet.<br />
- Ale do samoobrony tak.<br />
Po krótkiej wymianie zdań Grillby w końcu dał mi ten sztylet.<br />
- Dzięki - powiedziałem krótko.<br />
Odwróciłem się i wyszedłem z gospody. Zacząłem przenosić grawitację na budynki, dzięki czemu, odbijając się od jednej ściany do drugiej, mogłem się szybko przemieszczać.<br />
<br />
Samochód z przyczepą z koniem zatrzymał się. Po chwili wysiadł średniego wzrostu mężczyzna i wszedł do budynku. Przyczaiłem się obok przyczepy. Nie mogłem uciekać z miasta pieszo. Najlepiej było na koniu. Poza tym, już parę razy szedłem o własnych siłach z jednego miasta do drugiego. Wiedziałem na własnej skórze, ile to trwa i jakie jest męczące. A kradzież konia nie była wcale taka trudna. Potem bym go sprzedał i miał zysk.<br />
Rozejrzałem się, sprawdzając, czy nikt nie patrzy. Akurat byłem w części miasta, która nie była zaludniona. Oczywiście, przechodnie byli, ale niewielu. Podszedłem do drzwi od przyczepy. Nie była ona zamknięta na kłódkę. Musiałem jedynie wyciągnąć gwóźdź, który blokował drzwi. Wskoczyłem na konia. Wierzchowiec na początku wierzgał, ale w końcu poddał się. Szarpnąłem go za grzywę. Opuściłem przyczepę i galopem pognałem w stronę granic miasta. Parę osób zaczęło krzyczeć, ale i tak nie mieli szans, że mnie teraz ktoś złapie.<br />
Zbliżałem się do końca zabudowań. Schyliłem się bardziej i kopnąłem konia w boki. Ten wierzgnął i przyspieszył. Jazda bez siodła nie była najlepsza. Jeszcze brak lejców. Granica miasta była jednak coraz bliżej. <i>No, dalej, koniu! Jeszcze kawałek i już mnie wtedy nie złapie straż.</i> Nagle uderzyłem o coś twardego. Coś, co było niewidzialne. Spadłem z wierzchowca na drogę. Koń pogalopował dalej, zostawiając mnie.<br />
- Wracaj tu, ty parszywy koniu! - krzyknąłem, ale on oczywiście mnie nie słuchał.<br />
Zrobiłem parę kroków naprzód i ponownie o coś uderzyłem. Otarłem obolały nos i położyłem rękę na tym <i><b>czymś</b></i>. Zaskoczony położyłem drugą. <i>Co? Bariera?</i><br />
- Chyba sobie ze mnie kpicie! - wrzasnąłem.<br />
Przejeżdżający obok mnie samochodem mężczyzna spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami, po czym wzruszył ramionami i pojechał dalej. Podążałem wzrokiem za nieznajomym. <i>Czyli tylko ja jestem tu uwięziony? To na pewno sprawka tej przeklętej straży. A niech ich wszystkich szlag trafi!</i><br />
<br />
Wróciłem wkurzony do gospody. Zgrzytając zębami usiadłem przy ladzie. Od razu zjawił się Grillby. Spojrzał na mnie nieco zdziwiony. Otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak mu przerwałem.<br />
- Zostaję tu jeszcze na jakiś czas - mruknąłem.<br />
- A z jakiego powodu? - spytał gospodarz z ukrywaną ciekawością.<br />
- Kaprys.<br />
Wtem do gospody weszła Sans. Popatrzyła na mnie, lecz szybko skierowała wzrok na Grillby'ego. Podchodząc wesoło do nas, rzekła:<br />
- Oj, Grillby, żałuj, że nie widziałeś tego, co ja!<br />
Mężczyzna uśmiechnął się, trochę niepewnie.<br />
- A co takiego widziałaś? - zapytał.<br />
- Przechadzałam się po mieście, gdy wtem dostrzegłam Aidena. Jechał właśnie na koniu w stronę granic miasta. Postanowiłam trochę go poobserwować. - Dziewczyna zaśmiała się. - Słuchaj, jechał, jechał, i nagle <b>bum!</b> Uderzył o niewidzialną barierę i spadł z konia, który pojechał dalej. Jak się zezłościł! Krzyczał do wierzchowca, a ten go olał!<br />
Sans ponownie się zaśmiała. Grillby spojrzał na mnie. Choć jego mina była z pozoru spokojna, tak naprawdę próbował powstrzymywać się od najmniejszego parsknięcia śmiechem. Zdenerwowany zmierzyłem wzrokiem białowłosą.<br />
- Nie za wesoło ci czasem?<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>Sansity?</b></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Za długo czekałaś, przepraszam. Mam nadzieję, że się podoba.</i></div>
Karmahttp://www.blogger.com/profile/09932697116288264396noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-70708587369333544142016-11-11T07:48:00.002-08:002016-11-11T07:48:46.729-08:00Od Ruby CD SansityBiałowłosa dziewczyna, którą widziałam tuż przed tym, jak straciłam przytomność stała nade mną, bacznie mi się przyglądając. Jej usta zdobił szeroki uśmiech. Poderwałam się jak opętana i zauważyłam, że leżę na stukoczącym pod wpływem mojego ruchu białym łóżku. Przesunęłam oczami po całym pomieszczeniu. Wszystko było białe: ściany, stolik w rogu, inne puste łóżka niedaleko mojego, umywalka w rogu pokoju. Gdyby nie fakt, że moja pościel miała kolor niebieski, przysięgam, że od nadmiaru bieli zemdlałabym jeszcze raz. Ale co tam kolorystyka, JA ŻYŁAM! Nigdy nie byłam bardziej zadowolona z tego faktu. Wryłam wzrok w moją towarzyszką, która zdaje się, coś do mnie mówiła.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- … Hej, nie wiesz jak przywitać nowego kumpla? - rzekła śmiejąc się. Moje oczy zapewne były w tamtym momencie ogromne przez zdziwienie.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Cześć... - burknęłam cicho. - Przepraszam, nie skupiłam się, a coś mówiłaś... Chyba.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- No tak. Czekaj, zacznę od początku. - pstryknęła palcami i zniknęła. Co tu się właśnie stało?! Pomyślałam drapiąc się po głowie. Usłyszałam pukanie do drzwi, a kiedy zostały otwarte, ponownie zobaczyłam tą dziewczynę. - Czołem! - zawołała radośnie, podczas gdy ja zaczęłam rozważać, czy aby na pewno żyję, a ta cała sytuacja ma miejsce. - Jestem Sans, a ty? - pierwsze pytanie, już zaczęły się schody. Bo ja tak właściwie byłam bezimienna. Przypomniałam sobie jednak o moim medalionie. Miał wygrawerowane jakieś imię. Tylko jakie? No myśl, myśl! Już wiem!<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Ruby.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Ładne imię. No więc Ruby, jesteś w stanie rozmawiać? Mam kilka pytań.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Ja też. Pierwsze brzmi, gdzie jestem?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Musiałam zanieść cię do szpitala, byłaś w opłakanym stanie. Straciłaś tyle krwi, że uratowali cię cudem. Nawet nie wiesz jak popularna się stałaś. Wszyscy mówią tylko o tobie. Nie dziwne w sumie, nie co dzień znajdujemy ledwo żywą dziewczynę przed Dworem.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Czyli jednak dobrze myślałam. Dwór nocy, hę?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Dokładnie, a powiedz mi jeszcze... - Sans zamilkła niespodziewanie. W całkowitej ciszy dało się idealnie usłyszeć słowa zza drzwi.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Wybudziła się już? - pytał jakiś męski, głęboki głos.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- O nie – szepnęła do mnie białowłosa. - Miałam mu powiedzieć.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Komu? - drzwi otworzyły się ze skrzypieniem i do pomieszczenia wszedł wysoki, blady mężczyzna odziany w czerń. Może mi się wydawało, ale widziałam wokół niego ciemną poświatę. Na sam jego widok, moje ciało przeszedł dreszcz chłodu.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Jak się czujesz? - spytał, a jego błękitne oczy jakoby dwa świdry przeszyły mnie na wylot.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- O dziwo, naprawdę dobrze – dotknęłam bandażu na swojej ranie. Nie czułam żadnego bólu. Tutejsi medycy muszą być naprawdę wybitni.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Mam do ciebie kilka pytań Ruby<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Skąd wiesz jak się nazywam?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- W przechowalni są twoje rzeczy. Właściwie ostał się tylko złoty medalion i jakiś nóż. Ubrania były w opłakanym stanie, więc kazałem je wyrzucić – co, pomyślałam, jak to kazał wyrzucić? Myśli sobie, że będę paradować przez te wszystkie miasta z zabandażowanym biustem i jakimiś fikuśnymi spodniami? Mężczyzna chyba dostrzegł zmianę mojego wyrazu twarzy, bo od razu dodał – ale bez obaw, dostaniesz nowe.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Jakoś za dobrzy jesteście, jak na TYCH ZŁYCH. Gdzie jest haczyk?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Haczyka jako takiego nie ma. Chcę tylko, żebyś odpowiedziała mi na kilka pytań.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Myślałam, że ona tu jest od pytań – wskazałam na siedzącą obok mnie Sans, która beztrosko machała sobie nogami.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Nie, od pytań jestem ja. Pamiętasz jak się znalazłaś pod Dworem Nocy?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Przyjaciel mnie tam zaniósł.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Dlaczego akurat tam, a nie do szpitala?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Ludzie uciekali gdzie pieprz rośnie. Ryglowali drzwi, zasłaniali okna. W szpitalu pewnie też by tak było.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Dlaczego?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Bo ludzie się go boja.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Twojego przyjaciela, tak? – przytaknęłam skinieniem głowy – A gdzie on teraz jest?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Nie mogę powiedzieć<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- A może pamiętasz jakiegoś demona? - spytała nagle Sans, która z uwagą przysłuchiwała się mojej rozmowie z nieznajomym. - Widziałam jednego przy tobie wtedy, w nocy. Nigdy nie spodziewałam się, że któryś podejdzie tak blisko naszego Dworu. Przecież to samobójstwo.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- On cię tak urządził?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Nie! - pisnęłam – Necro by nigdy tego nie zrobił. On mnie tam zaniósł. Kazałam mu uciekać, bo wiedziałam, że byłam zbyt słaba. Nie dałabym rady powstrzymać mieszkańców Dworu przed zabiciem go. - oboje spojrzeli na mnie jak na idiotkę.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Ty się przyjaźnisz z demonem? - znów przytaknęłam głową. - I cię nie zabił? Jak to możliwe?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Sami zadajemy sobie często to pytanie. Tak jakoś wyszło. Nasze pierwsze spotkanie było bardzo, że tak powiem nietypowe.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Proszę, opowiedz o tym? Jak w ogóle wyglądają wasze relacje?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- To dziwna historia, ciężko uwierzyć, ale żyję od dwóch i pół roku, znaczy chyba. Po prostu obudziłam się któregoś dnia pod murem. On przez niego przechodził. Nie miałam pojęcia czym jest, ani nie odczuwałam strachu, moimi oczami był piękny. Podeszłam i pogłaskałam go. Może wyczuł, że jestem tak samo pusta w środku. Nie mam pojęcia, to jakaś taka nierozerwalna więź wytworzona od pierwszego wejrzenia. Początkowo żyliśmy w wiosce nieopodal muru. Zabiliśmy rodzinę mieszkającą najbardziej na uboczu. Necro chronił mnie przed innymi demonami, a ja jego przed takimi jak wy. Zabilibyście go nie dopuszczając do siebie myśli, że jest inny. - uśmiech zszedł z ust Sans, zastąpiony grobową powagą – Musieliśmy odejść z wioski, ale niezbyt nam się udało, widzicie, walka nożami z pięcioma ogromnymi bestiami, kiedy miało się przy sobie tylko noże, jest z góry przegrana. Gdyby nie Necro, zapewne zostałabym zjedzona.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Demon jako zwierzątko domowe. A ja myślałam, że widziałam już wszystko.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Przepraszam, ale skoro jest mi lepiej, mogę zacząć się zbierać - wstałam z łóżka stawiając bose stopy na zimnych kafelkach. - Gdzie są te moje ubrania?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Czekaj – zatrzymał mnie męski głos.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Wybaczta, ale nie mam pieniędzy, ani żadnych kosztowności, którymi mogę wam spłacić moje leczenie – ubiegłam go myśląc, że brnie właśnie w ten temat. - Ale jestem pamiętliwa. Kiedyś się wam odwdzięczę. Obiecuję.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Nie o tym mówię. - rzekł ostrzej, najwyraźniej nienawidził, kiedy ktoś wchodził mu w słowo. - Może chciałabyś do nas dołączyć? Przydałby nam się ktoś, kto potrafił oswoić demona.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- A Necro? Mogę zabrać go ze sobą?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Jeśli tylko udowodnisz mi, że nie jest machiną do zabijania, nie będzie problemu, żeby również został.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Piękny dzień dziś mamy – Stwierdziła Sans zerkając przez białe, szpitalne okno i westchnęła – kwiaty kwitną, ptaki śpiewają. W taki dzień jak ten, dziewczyny takie jak ty... - zadrżałam niczym liść na wietrze. Miałam wrażenie, że znam skądś te słowa. Jakby dejavu, wiedziałam, że kiedyś ktoś powiedział do mnie coś podobnego. - … Powinny dołączyć do Dworu Nocy – dodała uśmiechając się szeroko – To co ty na to?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Najpierw muszę znaleźć Necra. - odrzekłam hardo. - Czy mogę wreszcie dostać jakieś ubrania? Nie chcę być grubiańska, ale te spodnie włażą mi w tyłek.<br />
<br />
Kiedy pokazano mi drzwi przechowalni, zabrałam z niej mój nóż i medalion, a także ubrania, które na mnie czekały. Wprawdzie rzadko miałam okazję nosić sukienki, ale w czarnej, rozkloszowanej, wyglądałam całkiem nieźle. Najbardziej podobały mi się jej długie, koronkowe rękawy. Buty miały mały obcasik. Nie spodziewałam się, ale były całkiem wygodne. Doprowadziłam jeszcze do porządku swoje włosy, po czym dołączyłam do nieznajomego i Sans.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Obiecałam Necrowi, że spotkamy się z naszej wiosce.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Idziemy z tobą – powiedziała pełna entuzjazmu białowłosa. - Gdzie jest ta wioska?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Daleko na północy, najbliżej muru. Od jakiegoś czasu jest opuszczona. Podróż pewnie zajmie nam kilka dni,<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Spokojnie, znam skrót – Sans puściła mi oczko. Złapała mnie oraz tajemniczego mężczyznę za ręce i pognała przez siebie. Ledwo mrugnęłam, byłam tuż przed doskonale znaną mi wioską. Z daleka czuć było smród rozkładu, moi towarzyszom to najwyraźniej nie przeszkadzało. Bardziej skupili się na widoku. Ściany domów porastał już mech. Wszystkie drzwi pootwierane na oścież, zdradzały ślady szabrowania, niezmyta z budynków krew, zdążyła już zbrązowieć. Zwieńczeniem całokształtu były latające wszędzie muchy.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Czy wy wymordowaliście całą wioskę?<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Nie, zrobiła to jakaś choroba. Właściwie nie sprawiło mi to wielkiej przykrości, jakiś czas żyłam chodząc po domach, zabierając jedzenie i ubrania. Przecież trupom były niepotrzebne. Necro zjadał ciała, żeby zaraza nie rozniosła się dalej.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Jak przeżyłaś epidemię? - spytał mężczyzna, spoglądając mi badawczo w oczy.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>- Nie umiem zachorować na nic. Zdarzało się, że jadłam surowe, często zepsute mięso i czułam się świetnie. - zaczęłam rozglądać się za moim ukochanym przyjacielem. - NECRO! - krzyknęłam – Necro chodź, przyszłam po ciebie.<br />
Ze stodoły w oddali wyłonił się czarny wilkopodobny demon o trzech parach czerwonych oczu. Podbiegł do mnie machając przyjaźnie kościstym ogonem. Przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam. - Tęskniłam za tobą.<br />
Moi towarzysze zamilkli.<br />
<br />
<Rhys?><br />
<br />
<br />The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-37396012813756675612016-11-06T10:46:00.002-08:002016-11-06T10:46:45.631-08:00Od Akane CD SansitySans potrafiła grać na trąbce. Nie wierzyłam, ale jak zaczęła grać, szczęka mi opadła i to dosłownie. Skończyłam swój rysunek, ale wciąż nie chciałam go pokazywać dziewczynie.<br />
- Lubię trąbkę, aczkolwiek myślałam nad nauką gry na skrzypcach. Ale może kiedy indziej. Pokażesz co masz?- spytała się wesoło, a ja spojrzałam jeszcze na rysunek.<br />
- Wiesz może kiedy indziej ci go pokażę. Ja wciąż się uczę malować. Z grą na skrzypcach lub pianinie poszłoby mi już lepiej niż z malowaniem - widząc wzrok Sans wiedziałam czego oczekuje ode mnie.<br />
- A-K-A-N-E - przeliterowała moje imię, a ja zrozumiałam o co jej chodzi.<br />
- No dobra już pokazuję - pokazałam je mój obraz, zamykając przy tym oczy. - Czy jest, aż tak zły, że nic nie mówisz?<br />
<br />
<br />
<Sans?>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-69920957798538546452016-11-06T07:08:00.000-08:002016-11-06T07:08:03.683-08:00Od Sansity CD RubyTego chyba jeszcze nie było na dworach, żeby demon kręcił się obok rannego człowieka i go nie dobił jak mają w swoim zwyczaju. Zamiast tego nim dobiegłam na miejsce jego już nie było, zmył się. Zmieniłam zdanie biorąc na ręce nieznaną krwawiącą i biegłam z nią po pomoc. Nie było czasu na wyjaśnienia, wszyscy natychmiast uciekali z drogi. Szybko dotarłam do szpitala, tam od razu rzucili się ratować to istnienie. W tym czasie ja byłam zajęta usuwaniem nadmiernej ilości krwi ze swoich ubrań.<br />
-Co się dzieje?- Nawet Rhys przybył.<br />
-Znalazłam ją przed wrotami, krążył koło niej demon ale nie atakował jej. Zanim dobiegłam już go nie było. A na razie szyją ją- podsumowałam krótko wzruszając ramionami. W odpowiedzi niezauważalnie kiwnął głową patrząc na ranną.<br />
-Książę, co z nią zrobimy?- Zapytał się podchodząc do nas lekarz, który na chwilę odszedł od dziewczyny.<br />
-Na razie to, od czego tu jesteście- warknął w swoim zwyczaju, na co tamten drgnął i pognał z powrotem. Po chwili zwrócił się do mnie- przekaż mi kiedy się ocknie.<br />
-Nie ma problemu.<br />
Rhys wyszedł a ja obserwowałam poczynania nad nią. W końcu wszystko było gotowe i zostało jedynie oczekiwanie na przebudzenie. Usiadłam sobie wygodnie obok łóżka i patrzyłam na nią. Nagle otworzyła oczy.<br />
-Czołem- przywitałam się.- Masz niezłe wejście. Może nie z dymem ale z krwią- uśmiechnęłam się.- Jestem Sans, a ty? Skąd się wzięłaś pod drzwiami Dworu Nocy?<br />
<br />
<Ruby?>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-92216534116314506012016-11-06T06:50:00.001-08:002016-11-06T06:50:22.284-08:00Od Sansity CD AkaneUdałam zmarkotnienie a tak naprawdę ledwo powstrzymywałam się od śmiechu z ciekawości. Akane jak widać zmiękła na moją reakcję. Dostrzegłam jak jej ręce, które dzierżyły szkicownik zaczęły drżeć. Uśmiechnęłam się pod nosem.<br />
-Mam pomysł. Ty dokończysz co zaczęłaś, skoro nalegasz a a ja mogę ci coś zagrać.<br />
-Na czym?- Zainteresowała się, bowiem w jej oczach aż zaczęły hasać ogniki.<br />
-Na trąbce.<br />
-Nie mówiłaś, że umiesz grać na trąbce- zdziwiła się bardzo. Spojrzałam na nią rozbawiona.<br />
-Nie pytałaś.<br />
-W sumie słusznie.<br />
Chwile myślałam, co by jej zagrać aż zdecydowałam się na łatwy utwór, który wpadał w ucho. Przyłożyłam instrument do ust i zaczęłam grać.<br />
<br />
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=SQlz-rdOlSw" target="_blank">Gavotte</a><br />
<br />
Gdy skończyłam krótki występ, spojrzałam na nią. Akane zbierała szczękę z ziemi.<br />
-To było...<br />
-Lubie trąbkę, aczkolwiek myślałam nad nauką gry na skrzypcach. Ale może kiedy indziej. Pokażesz co masz?- Zapytałam się wesoło.<br />
<br />
<Akane? Wybacz, że tak długo ;-;>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-84120593593039703482016-11-06T05:47:00.000-08:002016-11-06T05:47:58.125-08:00Od RubyZapewne każdy, kto widziałby mnie w tamtej, otworzyłby szeroko oczy przez swoje zdumienie. Konająca dziewczyna ubrana w kilka warstw poszarpanych ubrań, z ogromną raną na klatce piersiowej, niesiona przez demona na plecach. Czy nikt nie powiedział mi, że walka z pięcioma demonami, mając przy sobie jedynie dwa sztylety to czysta głupota? Otóż nie, właśnie nikt nie powiedział. Byłam brudna, zakrwawiona i majaczyłam. Kątem oka widziałam uciekających w popłochu ludzi. Bali się. Drżeli ze strachu przed Necrem. Nie dziwił mnie ani trochę ten fakt. Gdy spotkałam go po raz pierwszy, też mnie przerażał. Właściwie myślałam wtedy, że moje kilkuminutowe wówczas życie dobiegnie końca natychmiastowo. Od tamtej pory przetrwałam dwa i pół roku w ciele, które wyglądało na lat dziewiętnaście. Nie wiedziałam nawet, czy jest właściwie moje. Jednego natomiast byłam pewna, zdecydowanie nie chciałam go tracić w takim momencie oraz sposobie. Oddychałam nierówno, krztusząc się krwią. Necro biegł ile sił miał w łapach, uważając jednocześnie, abym nie spadła. Usiłował znaleźć jakąkolwiek pomoc. Czy to nie zabawne? Demonowi na kimś zależy.<br />
Przestałam czuć napieranie powietrza na moje ciało. Chyba właśnie stanęliśmy. Próbowałam się rozejrzeć, choć oczy uciekały mi na wszystkie strony świata. Ujrzałam ogromny zamek z mnóstwem wież i wieżyczek, okien w każdym możliwym rozmiarze. Architektura była niewątpliwie imponująca, lecz niespecjalnie skupiłam się na jej podziwianiu, gdyż zajęło mnie umieranie. Przeczuwałam jednak gdzie Necro mnie poniósł.<br />
- To chyba ten słynny Dwór Nocy – wymamrotałam pokaszlując.<br />
- Otóż to – odparł mój przyjaciel. Lubiłam jego głos, nawet jeśli przypominał skrobanie pazurami po tablicy.<br />
- Zostaw mnie tu i uciekaj. Poradzę sobie.<br />
- Zawsze wiedziałem, że masz nierówno pod sufitem, ale teraz przeniosłaś swoje szaleństwo na inny poziom. Nie opuszczę cię.<br />
- To jest zamek Necro. Jak myślisz, ilu tam może być ludzi? I uważasz, że lubią demony? Zabiją cię przy pierwszej okazji. Jeśli przeżyję, obiecuję, że do ciebie dołączę, tylko proszę idź. Spotkamy się w naszej wiosce. - demoniczny wilk położył się tuż przy schodach wejściowych, bym mogła ostatkiem sił zejść z jego grzbietu. Spojrzałam na niego nie tracąc nadziei, że jeszcze się spotkamy. Uśmiechnęłam się smutno. - No dalej, uciekaj, proszę...<br />
- Co jest?! - Usłyszałam jakiś wrzask<br />
- JUŻ! - Necro posłuchał mnie. Zawrócił i przez opustoszałe miasto pobiegł prosto na północ. Kto jest dobrym demonem? No kto jak nie on? Nagle nieopodal mnie rozległo się jakieś głuche tupnięcie.<br />
- Jeszcze raz... CO JEST?! - podbiegła do mnie niska białowłosa dziewczyna o niebieskich oczach. - Ej, nie umieraj mi tu! - niby mała, a silna jak diabli, wzięła mnie na ręce i wbiegła po schodach. W międzyczasie ja powoli traciłam przytomność. Walczyłam sama ze sobą, ale mogłam tylko zamknąć oczy i pozwolić sobie odlecieć. Nim zemdlałam, dosłyszałam się jeszcze różnych głosów. Mówiły: „Sans, kto to jest?!”, „Co jej się stało?” I rzecz jasna mój ulubiony, bo jakże by inaczej, „Cholera, rana jest głęboka, trzeba będzie szyć.”<br />
<br />
<Sans?>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-42426623665851497072016-11-06T05:36:00.004-08:002016-11-06T05:36:39.451-08:00Ruby z Dworu Nocy!<div style="text-align: center;">
<b>"Demony są z natury bardziej szczere. Próbują cię od razu zabić, a ludzie będą chcieli najpierw zdobyć twoją przyjaźń"</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<img height="320" src="http://pre01.deviantart.net/d635/th/pre/f/2014/202/8/d/anime_girl__brown_hair_and_golden_eyes_by_aurora2001-d7rlpyh.jpg" width="233" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ruby z Dworu Nocy</div>
The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-72240261621447740692016-10-30T09:37:00.000-07:002016-10-30T09:40:21.353-07:00Sleepi Ash Neko z Dworu Dnia odchodzi!<div style="text-align: center;">
Sleepi Ash Neko z Dworu Dnia odchodzi!</div>
<div style="text-align: center;">
Powodem jest decyzja autorki.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<img src="http://67.media.tumblr.com/de07913e0eaba8cb759b46c60b322886/tumblr_o9x5kctJIQ1rou92ho1_500.jpg" height="320" width="315" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
''Jestem sobą i nie będę się zmieniał, dla ciebie. Może to samolubne, ale mówi się trudno.''</div>
The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-63874038903765013502016-10-15T05:53:00.002-07:002016-10-15T05:53:20.303-07:00Od Akane do YukineDzień jak co dzień, jednak z tym, że był nudniejszy od pozostałych. Rhys’a nie było i nie wiem nawet gdzie się zapodział przez co nuda i spokój zaczęła ogarniać cały Dwór, a najbardziej mnie. Jak tylko go dorwę, to go zabiję po czym przytulę - pomyślałam sobie. Jako, że dzisiaj miało się odbyć jakieś zebranie dotyczące wyprawy, musiałam się tam udać. Nastawiłam się pozytywnie, jednak od razu wszystko zniknęło, gdy ujrzałam, że nie ma Sans i innych osób, które znam.<br />
Nareszcie jesteś Akane! - przywitał się strażnik, którego znałam jako jedynego z całej reszty. Był on jednym z bliższych sługów Rhys’a, więc to on zazwyczaj wyznaczał nam misje.<br />
Co tym razem się stało? - spytałam zniechęcona. Gdy wyjaśnił mi co i jak, zrobiłam duże oczy, gdy usłyszałam, że mam pracować z kimś w parze. - Chyba żartujesz co nie?! Przecież wiesz, że nie potrafię się dogadać z nikim! - podkreśliłam, a on się zaśmiał. Chciałam już odejść, jednak on mnie zatrzymał i postawił przed jakimś blond chłopakiem.<br />
Yukine poznaj Akane, Akane poznaj Yukine. Od dzisiaj jesteście w parze i musicie na sobie polegać - powiedział uradowany strażnik, a ja mu rzuciłam mordercze spojrzenie. Dostaliśmy mapę ze zaznaczonym miejsce, gdzie mamy się udać.<br />
Skoro już jestem na to skazana no to trzeba to zrobić - wymruczałam pod nosem. - Lepiej chodźmy się przygotować - spojrzałam się, a on przy kiwnął głową. Chyba jest mało rozmowny i wygląda na takiego co słucha tylko siebie. - Yukine czy będziesz czegoś specjalnego potrzebować? - spojrzałam na niego, za ramienia.<br />
<br />
<Yukine?>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-66387479802906548812016-10-15T05:52:00.002-07:002016-10-15T05:52:54.658-07:00Od Akane CD SansitySans nie lubiła czarnej pożeczki co mnie zaskoczyło. Zapamiętałam to i od razu schowałam wszystko co zawierało czarną pożeczkę. Dzisiejszy dzień był piękny. Siedzieliśmy z Sans już od dobrych dwóch godzin na kocu i nic praktycznie nie robiłyśmy. Sans zasnęła jak tylko nastała chwila ciszy. Książe zaspany wstał i ułożył się bliżej Sans, po czym ponownie zasnął. Schowałam wszystko do koszyka i przyjżałam się tej dwójce. Wyglądali uroczy gdy tak razem spali. Wyjęłam ze swojej torby szkicownik i ich narysowałam. Na szczęście miałam ze sobą również mazaki. Rysowanie zajęło mi jakieś półtorej godziny, więc gdy tylko skończyłam wyciągnęłam się.<br />
Co robisz? - spytała się zaspana Sans, która wstała i przecierała oczy.<br />
Nic takiego - odparłam z lekkim zmieszaniem na twarzy.<br />
Pokaż - nachyliła się nad moim rysunkiem, a ja go szybko ukryłam. - Dlaczego mi nie pokażesz? - spojrzała się wciąż zaspanymi oczami i tym swoim pytającym wyrazem twarzy.<br />
Bo jeszcze nie skończyłam - odparłam.<br />
<br />
<Sans?>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-43838894563571978402016-10-09T08:22:00.000-07:002016-10-09T08:22:45.606-07:00Od Sansity CD AidenaSpoglądałam zaciekawiona rozwojem sytuacji przy tamtym stoliku. Aiden widocznie cierpiał z powodu piciu trunków wpychanych na siłę przez pijanych i nieświadomych strażników, ale mimo wszystko sytuacja była komiczna. Jednak ostatnie spojrzenie od chłopaka wymagało pomocy. Zabawne, zastrzegałam, żeby już na mnie nie liczył a jednak pomogłam mu w więzieniu i tu teraz ten ostatni raz.<br />
Wstałam od baru i pitego napoju po czym podeszłam otwierając drzwi w których ukazały się w zwartej grupie panny posyłające zalotne spojrzenia ku panom. Jak łatwo się domyśleć, były z tych lekkich obyczajów. Natychmiast gwizdnęłam w stronę strażników.<br />
-Panowie! Co powiecie na innego rodzaju świętowanie?- Kobiety weszły i każda umościła się na kolanach strażników. Tamci zaczęli robić maślane oczy. Obrzydliwe.<br />
-Ej, gospodarzu! Załatw nam pokoje na dziś, solidnie zapłacimy!- Zawołał dowódca gładząc dziewczę po kolanie.<br />
W oczach Grillby'ego zauważyłam niechęć co zgadzałam się z nim. Tamci śpiewając a raczej fałszując ile się da, skierowali się ku pokojom z towarzyszkami. Aiden leżał pokonany na stoliku. Grillby go zaniósł do pokoju i zostawił przy nim zapas wody i jakiegoś jedzenia na wzmocnienie po czym znikł. Kiedy wróciła mu świadomość odwróciłam się w celu wyjścia z pokoju.<br />
-To twoja ostatnia noc tu, wypocznij. Jutro masz się stąd zmyć. Strażnicy są pijani zabawiają się z ladacznicami w najwyższych pokojach.<br />
To powiedziawszy znikłam.<br />
<br />
<Aiden?>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-33413070960424516842016-10-09T08:06:00.000-07:002016-10-09T08:06:47.173-07:00Od Sansity CD KatarinyKolejny cichy dzień, kolejne próby znalezienia jakiegoś zajęcia. Stwierdziłam, że można sobie pooglądać jak inni ćwiczą, przynajmniej minie trochę czasu. Tak właśnie gdy usiadłam sobie w dogodnym miejscu, zauważyłam czyjąś obecność. Katarina akurat przybyła i zajęła się sobą. Była tak skupiona na swojej czynności, że nie zauważyła mnie, nawet jeśli znajdowałam się w dobrej odległości. Nie spuszczając z niej wzroku, podniosłam mały kamyczek z ziemi, który zaczęłam podrzucać w ręku. Dziewczyna nagle przerwała i nasłuchiwała. W końcu spojrzała w moim kierunku.<br />
-Niezłe skupienie- odezwałam się nie ruszając się na krok dalej podrzucając kamyk.<br />
-Obserwujesz mnie? Jak długo?<br />
-Powiedzmy, że byłam chwilkę przed tobą na placu, niespecjalnie chciało mi się ci przerywać- wzruszyłam ramionami puszczając kamyk.- Co u ciebie słychać?<br />
<br />
<Kat?>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-20672630263054702262016-10-09T07:59:00.001-07:002016-10-09T07:59:25.109-07:00Od Sansity CD YukineDwór Nocy od jakiegoś czasu stał się bardzo cichy, jakby opustoszały. Z zaufanego źródła wiedziałam, że podobnie działo się w Dworze Dnia. Prawdopodobnie wielu członków nie miało sił wyjść ze swoich lokum, miało by to nawet sens. Szłam właśnie do Rhysa zapytać się czy jest coś do zrobienia- nawet ja nie byłabym w stanie usiedzieć przy takiej nudzie. Trafiłam idealnie, akurat rozmawiał z kimś, kogo z głosu nie znałam. Spokojnie weszłam do środka otwierając drzwi. Kiwnęłam głową na znak powitania, dopiero wtedy Rhys zauważył moja obecność.<br />
-Coś potrzeba?<br />
-Oto samo chciałam się zapytać.<br />
-Mamy tu nowe istnienie. Oprowadzić go po Dworze?<br />
-Z chęcią.<br />
Rhys po usłyszeniu pozytywnej odpowiedzi spojrzał jeszcze raz na nieznajomego zanim zniknął otoczony swoimi nieodłączonymi cieniami, w tym czasie podeszłam bliżej do młodego mężczyzny. Spojrzał na mnie zza ramienia odwracając się w moim kierunku.<br />
-Widzę kolejnego odważnego chętnego, gratuluje dołączenia do Dworu Nocy.<br />
-Jak szybko pożałuje decyzji?<br />
-To już zależy od ciebie. Kim jesteś?<br />
-Yukine. A ty?<br />
-Możesz mówić mi Sans.<br />
-To jakiś skrót? Jak się nazywasz w pełni?<br />
Westchnęłam rozbawiona widząc jego zaciekawienie w odsłoniętym jednym oku. Wykonałam teatralny skłon z lekkim uśmiechem.<br />
-Sansity, miło mi- po czym się cicho zaśmiałam.<br />
<br />
<Yukine?>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-43714783962602548372016-10-09T07:34:00.001-07:002016-10-09T07:34:15.852-07:00Od LetranceJakby nie patrzeć, życie bez cyrku jest nudne. Zero przedstawień, spektakli, pokazów. Kolorów, muzyki, gry świateł. Tylko szara, smutna rzeczywistość. Jakiekolwiek emocje? Brak. Brak radości, śmiechu...bezpieczeństwa... Teraz nie ma nic z tych rzeczy. Teraz jest tylko strach, ciemność, smutek... Ale w sumie, może to i lepiej?<br />
Dwa dwory jak dwie strony monety, medalu. Jedni to Dwór Dnia. Uważali się za tych dobrych. Dowódca, a właściwie dowódczymi rządziła krainą dobra i harmonii. Radość, śmiech, miłość i latające cukrowe jednorożce. Kompletne przeciwieństwo drugiego dworu.<br />
Właśnie, ten drugi dwór. Nazywa się Dworem Nocy. Jak sama nazwa wskazuje. to ci źli. Niosą za sobą ból, cierpienie, śmierć. Rządzi nim sadystyczny braciszek księżniczki z Dworu Dnia. Czyż to nie zabawne? Siostrzyczka to ta dobra, a brat oczywiście ten zły...<br />
Wracając do tematu. Nie chciałam dołączać, do żadnej z tych grup. To tak jakbym miała wybierać miedzy dżumą a cholerą. Jednak wiedziałam, że muszę.<br />
<br />
"Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas,<br />
I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast;<br />
Zrywali pomniki i rwali bruk - Ten z nami! Ten przeciw nam!<br />
Kto sam ten nasz największy wróg!<br />
A śpiewak właśnie był sam"<br />
<br />
Właśnie takie słowa przyszły mi na myśl. Bycie samotnym wilkiem wcale nie jest dobre. Samemu można zdziałać dużo, ale nie wszystko.<br />
Szelest. To usłyszałam za sobą. Nic więcej. Mimo to wiedziałam, że mam towarzystwo.<br />
-Życie Ci niemiłe, że się tak sama szwendasz tutaj o tej porze?-usłyszałam po chwili słowa wypowiedziane dość ostrym, męskim głosem. Faktycznie było już dość późno. Zwykle o tej porze siedziałam z rodzicami przy ognisku i wymyślaliśmy nowe spektakle.<br />
-Życie Ci nie miłe, że mnie tak zaczepiasz tutaj o tej porze?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Właściwie jego własnymi słowami. Nawet się nie oglądałam kto to. Bo czy to ważne?<br />
-Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz.<br />
-Aha, fajnie, też się cieszę-nie chciałam poświęcać mu ani sekundy dłużej. Kolejny egocentryczny dupek myślący, że jest panem wszechświata i okolicy. Wstałam więc z murku, na którym siedziałam i zamierzałam odejść.<br />
-Ty naprawdę nie liczysz sie ze swoim życiem-jego stwierdzenie tylko mnie rozbawiło.<br />
-A czymże jest życie?-spytałam.-"Życie jest tylko przechodnim półcieniem,<br />
Nędznym aktorem, który swą rolę<br />
Przez parę godzin wygrawszy na scenie<br />
W nicość przepada - powieścią idioty,<br />
Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą"-wyrecytowałam obojętnie po czym odwróciłam się w stronę mojego towarzysza i popatrzyłam się mu prosto w oczy. Nagle coś do mnie dotarło. Zmrużyłam leniwie oczy, a na twarz wszedł mi niekontrolowany uśmieszek.<br />
-Proszę, proszę, proszę. Czyżbym miała dziś urodziny? Cóż się stało, że wizytę złożył mi osobiście Jego Wysokość Książę Dworu Nocy Rhysand Blackhorn Galathynius pierworodny syn króla Pyrythianu Nathana Galathyniusa i królowej Lillian Galathynius? Podpadłam jakoś? Ktoś się poskarżył? I chyba powinnam się ukłonić-wypowiadając słowa lekko dygnęłam. Chyba zrozumiał, że było to złośliwe. Mam przynajmniej taką nadzieję. Jedynym rezultatem jaki uzyskałam, była lekko drgająca brew. No cóż... Trochę się zawiodłam.<br />
-Ależ nie musisz się tak płaszczyć. Jeszcze sobie kręgosłup nadwyrężysz-parsknełam śmiechem na jego słowa. Okazuje się, że nawet taki sztywniak jak on ma poczucie humoru.<br />
-Zdajesz sobie sprawę, jakie mogą być konsekwencje lekceważenia mnie?<br />
-Uważaj, bo w samozachwyt wpadniesz-sapnęłam lekko zirytowana. Siedzę sobie spokojnie, nikomu nie przeszkadzam, a tu przychodzi taki laluś i do wszystkiego się przyczepia. Zamknęłam oczy i głęboko westchnęłam. W tym samym czasie znaleźliśmy się w innym miejscu. Wszystko wokół nas wirowało. W przestrzeni lewitowały przedmioty przemieszczając się w różnych kierunkach. Wyglądało jakbyśmy byli w wielkim pudełku latających zabawek.<br />
-Z wielką chęcią teraz posłucham o tych Twoich strasznych konsekwencjach-powiedziałam radośnie rozsiadając się wygodnie na nadlatującymi krześle.<br />
-Gdzie my jesteśmy?-usłyszałam zniecierpliwione pytanie. Delikatnym ruchem sprawiłam, że podleciałam bliżej niego. Zawisłam tuż przed jego twarzą, do góry nogami.<br />
-Witam w Universi Parallel. W moim własnym, prywatnym świecie.<br />
-Byłabyś tak łaskawa rozwinąć temat?<br />
-Raczej mi się nie chce-zaśmiałam się po czym zeskoczyłam ze swojego aktualnego siedzenia i poszłam przed siebie. Szczerze mówiąc miałam zamiar go tu zostawić. W końcu by ześwirował. W ten sposób uwolniłabym świat od pana ważnego. I w sumie nikt nie wiedziałby, że to moja sprawka. No ale... Nie będę aż taka okrutna. Postanowiłam, że trochę go pomęcze i zabawię sie jego kosztem. Poźniej ewentualnie wypuszczę. Oczywiście za dobre sprawowanie. I to w jakimś dziwnym miejscu. Może w salonie sukien ślubnych? Słyszałam, że "bardzo" śpieszyło mu się do żeniaczki.<br />
Kątem oka widziałam jak mój towarzysz próbował zrobić cokolwiek. Nie powiem. Jego próby były całkowicie bezsensowne. Aczkolwiek zabawne. Przynajmniej poprawił mi trochę humor.<br />
-Kim Ty w ogóle jesteś? Jesteś z Dworu Dnia?<br />
-Coś ciekawski jesteś. Ale jak musisz wiedzieć, to nie. Do żadnego dworu nie należę. I jakoś do tej pory nie śpieszyło mi się do tego. No ale skoro się napatoczyłeś, to przemyślę to. I nazywam się Letrance Cartwright. Ale możesz mi mówić Luma.<br />
-W takim razie. Witam na Dworze Nocy.The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-33880461628138911462016-10-09T07:32:00.001-07:002016-10-09T07:32:52.510-07:00Letrance Cartwright z Dworu Nocy!<div style="text-align: center;">
<b>"Im większe kłamstwo tym ludzie łatwiej w nie uwierzą"</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<img height="320" src="http://oi59.tinypic.com/wtucmq.jpg" width="289" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Letrance z Dworu Nocy</div>
The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-59766789735442019132016-10-07T11:30:00.001-07:002016-10-07T11:30:46.815-07:00Od Aidena CD SansitySans zniknęła, zostawiając mnie samego. Mocno zdenerwowany zakląłem głośno pod nosem. <i>Zawsze w najgorszych sytuacjach muszę sobie sam radzić! A żeby tą Sans szlag trafił!</i> Z furią kopnąłem kraty. Chwilę później skrzywiłem się, czując przeszywający nogę ból. Przygryzłem wargę i usiadłem na łóżku. Zacząłem gorączkowo myśleć. <i>Myśl, Aiden, myśl! Musi być jakiś sposób na wydostanie się z tej gównianej sytuacji.</i> Gdybym mógł używać magii, byłoby znacznie prościej. Rozejrzałem się po celi. W pewnej książce kiedyś przeczytałem, że sojusznik złapanego przemycił klucze. Ta, tyle że nie miałem żadnych sojuszników, a Sans przestała mi pomagać. Dodatkowo zabrali mi broń.<br />
Wtem przypomniał mi się mój drut ukryty w bucie. Szybko go wyjąłem i podszedłem do krat. Rozejrzałem się. W pobliżu nikogo nie było. Strażnicy poszli przepić złapanie mnie. <i>Ich radość nie będzie trwała długo.</i><br />
Włożyłem drut do dziurki od klucza. Nagle zrobił się on niezwykle gorący. Zaskoczony szybko go wyjąłem i rzuciłem na ziemię. Nie chciałem dopuścić do roztopienia się drutu. Spojrzałem na nieco poparzone palce, klnąc pod nosem. <i>Czyli tak się nie wydostanę. Cholera!</i><br />
Ktoś odchrząknął. Odwróciłem się i ujrzałem Sans. Dziewczyna podeszła bliżej krat z figlarskim uśmiechem na twarzy.<br />
- I jak tam ucieczka? - spytała.<br />
Spojrzałem na nią chłodno. Sans zmierzyła mnie wzrokiem.<br />
- No, no, no. Widzę, że już uciekłeś.<br />
- Naprawdę przybyłaś tu tylko po to, by się ze mnie ponaśmiewać? - spytałem.<br />
- Nie tylko.<br />
Sans sięgnęła ręką do kieszeni, z której po chwili wyciągnęła kółko z brzęczącymi kluczami. Podszedłem szybko do krat. Chciałem je złapać, jednak dziewczyna zabrała je sprzed mego nosa.<br />
- Oj, oj, co tak niespodziewanie? - zaśmiała się, machając kluczami.<br />
- Daj mi je - wycedziłem, próbując je złapać bez skutku.<br />
- Matka cię nie nauczyła magicznego słowa?<br />
Przygryzłem dolną wargę.<br />
- Proszę.<br />
- Hm? A o co...<br />
- Proszę, daj mi te klucze! Matka nie wpajała ci wiedzy? Każdy głupi by wiedział, o co mi chodzi!<br />
- I każdy głupi by wiedział, że nie należy pomagać osobom łamiącym prawo. Gdybyś znalazł jakąś pracę, a nie zajął się kradzieżą, to byś nie był teraz w areszcie.<br />
Prychnąłem. Miałem już dość jej gierek i odzywek. Choć ja byłem wściekły, Sans najwidoczniej dobrze się bawiła. Ciekawe, co by było, gdyby się role odwróciły?<br />
- Kim jesteś? - spytał ktoś nagle.<br />
Obydwoje spojrzeliśmy na zmierzającego w naszą stronę strażnika. Zrobiłem dwa kroki do tyłu i schyliłem nieco głowę, przez co grzywka zakryła moje oczy. Strażnik zatrzymał się przy Sans, która ze stoickim spokojem wpatrywała się w niego.<br />
- Kim... Kim pani jesteś? - ponowił mężczyzna pytanie, tym razem jednak jego głos był nieco ściszony z nutą nieśmiałości.<br />
Zmierzyłem go wzrokiem. Wtedy coś mi zaczęło świtać. Postura, wyraz twarzy, mowa... Nie ma bata, to musiał być tamten chłopak, którego jakiś czas temu spotkałem. Pan nowy i jego d-dukanie. Sans spojrzała na mnie, po czym na strażnika i powiedziała:<br />
- Znalazłam te klucze i chciałam je zwrócić. A z tym złodziejem po prostu przeprowadzałam małą kłótnię.<br />
Dziewczyna dała chłopakowi klucze i uśmiechnęła się. Tamten podziękował, drapiąc się po karku.<br />
- Czy zna pani może tego złodzieja? - spytał po chwili.<br />
<i>,,Tego złodzieja"? Czyli już dla niego nie jestem panem?</i><br />
- Nie - odparła krótko Sans. - Po prostu zaczepił mnie, gdy szukałam kogoś, komu mogłabym dać klucze. Na szczęście nic się takiego nie stało. - Uśmiechnęła się nieco szerzej. - Ja już będę iść. Do widzenia.<br />
Dziewczyna odeszła, machając na pożegnanie. Chłopak spojrzał na klucze. <i>Teraz moja kolej na przedstawienie.</i><br />
Upadłem na kolana, jednocześnie łapiąc się za serce. Skrzywiłem się mocno, przygryzając wargę. Strażnik zmierzył mnie wzrokiem.<br />
- Wszystko w porządku? - zapytał nieco zaniepokojony.<br />
Przewróciłem się na bok i skuliłem się. Zmrużyłem oczy, ukradkiem patrząc, jak chłopak gorączkowo otwiera drzwi celi i podbiega do mnie. Rozluźniłem mięśnie, udając omdlenie.<br />
- Halo, słyszysz mnie? - wołał strażnik, potrząsając mną dość mocno.<br />
Odliczyłem do trzech, po czym uderzyłem go pięścią w policzek.<br />
- Nie można trząść mocno osobą, która właśnie zemdlała - mruknąłem.<br />
Chłopak odsunął się, a wtedy kopnąłem go w brzuch. Szybko podniosłem się na równe nogi. O dziwo, strażnik wstał z większą łatwością niż przewidywałem. <i>Czyżby bariera neutralizująca ból straży?</i> Zakląłem pod nosem. Nie tracąc ani chwili, opuściłem celę i rzuciłem się do ucieczki. Obejrzałem się za siebie. Młody był szybki i doganiał mnie. Jego mina nie była już taka nieśmiała. Spojrzałem na wyjście z aresztu. Nagle tuż przed nim pojawił się ten sam strażnik. Chłopak stanął szeroko na nogach i uderzył pięściami o podłogę. Całe wnętrze aresztu zostało pokryte lodem. Zrobiło się zimno. Poślizgnąłem się, a następnie upadłem na plecy. Czułem, jak cienka powłoka lodu zaczynała powoli pokrywać moje ciało.<br />
- Nie uciekniesz mi - powiedział poważnie strażnik, podchodząc do mnie.<br />
Szybko rozejrzałem się dookoła. <i>Lód, lód...</i><i> tylko gdzie jakieś wsparcie?</i> <i>Nie, on mnie wcale nie złapie!</i> Nic jednak nie przychodziło mi do głowy. Nagle coś gruchnęło o podłogę. Odwróciłem głowę i spojrzałem na strażnika, który leżał na lodzie skrzywiony.<br />
- Czemu lód jest śliski? - mruczał pod nosem.<br />
Wykorzystując nagły zwrot akcji próbowałem wstać. Nie było łatwo, ale stanąłem na nogach szybciej od chłopaka. Wykonałem lekki wślizg i starając się utrzymać równowagę przejechałem obok strażnika. Będąc już na zewnątrz poczułem szarpnięcie. Odwróciłem głowę. Młody brunet trzymał kurczowo mój płaszcz, którego koniec był zamrożony. Chciałem się jakoś wyrwać. Ostatecznie wyślizgnąłem się z płaszcza i odbiegłem od niego. Z racji, że byłem już poza aresztem (co oznaczało, że mogłem już używać mocy), przeniosłem grawitację płaszcza na siebie. Mimo sprzeciwu od strony strażnika, wyleciał on z jego rąk i trafił do moich. Założyłem go i odbijając się od jednego budynku do drugiego wróciłem do gospody.<br />
<br />
Na dworze było już całkiem ciemno. Spojrzałem na swoje ubranie. Buty i pół płaszcza były pokryte lodem, któremu jakoś nie chciało się topić. Zakląłem cicho, po czym spojrzałem na wejście do gospody. Poprawiłem kaptur spoczywający na mojej głowie, a następnie wszedłem do środka. Zatrzymałem się nagle, widząc siedzących przy jednym stoliku gości ze straży. <i>Musieli <b>tutaj</b> przyjść świętować?</i> Po chwili jednak westchnąłem. Wszyscy ze straży wyglądali na nieźle upitych. Rozmawiali głośno o różnych mało ważnych sprawach, co chwilę popijając piwo. Szybko przemknąłem się obok gości. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Zaskoczony spojrzałem na mężczyznę w mundurze o lekkim ciemnym zaroście. <i>Rozpoznał mnie?!</i><br />
- Może chciałby pan z nami się napić? - spytał strażnik, uśmiechając się szeroko.<br />
- Nie - odparłem chłodno.<br />
W duchu odetchnąłem z ulgą. <i>Ma mnie za zwykłego obywatela. Alkohol naprawdę szkodzi...</i><br />
- Nalegam! - Mężczyzna posadził mnie na wolnym krześle i podał kubeł z piwem.<br />
Spojrzałem na białą pianę i skrzywiłem się.<br />
- Pij, pij! - krzyknął ktoś.<br />
- Nie. - Pokręciłem głową.<br />
Wtem jeden ze strażników siłą wlał mi zawartość kubła do usta. Część połknąłem, resztę wyplułem. Mężczyzna siedzący obok poklepał mnie po plecach. Wszyscy nakazali mi wypić do dna. Po jakimś czasie niepewnie opróżniłem kubeł. Oczywiście, nie mogło to się dla mnie dobrze skończyć. Po kilku łykach alkoholu bolał mnie brzuch, a co dopiero po wypiciu całego kubła. Strażnicy napełnili piwem mój kubeł i zachęcili do picia. Tym razem uparcie odmawiałem. Nie chcę jutro wąchać kwiatków od spodu.<br />
Do gospody weszła dziewczyna. Była to oczywiście Sans. Rozejrzała się i podeszła do baru. W ogóle mnie nie zauważyła. Zastanawiałem się, jakim niby cudem, skoro byłem na czarno ubrany, w dodatku otoczony przez większych ode mnie mężczyzn w mundurach. Po krótkiej rozmowie z Grillbym Sans odwróciła się i zmierzyła straż wzrokiem. Chwilę później spojrzała na mnie. Ściskany przez jakiegoś dryblasa, z bolącym brzuchem i niesmakiem po piwie posłałem jej chłodne spojrzenie. Dziewczyna o mało nie zachłysnęła się wcześniej zamówionym napojem. <i>Czy będzie na tyle miła, by mi jakoś pomóc? Czy może jednak po całej akcji będzie się zwijać ze śmiechu, podczas gdy ja będę zwracał?</i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>Sansity?</b></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Wybacz, że tak długo...</i></div>
Karmahttp://www.blogger.com/profile/09932697116288264396noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-9146581086259905932016-10-06T09:47:00.002-07:002016-10-06T09:47:19.557-07:00Od Sleepi Ash do FeyryChodziłem po ogromnym budynku, który w ostatnich dniach prawie ze opustoszał albo to tylko moje wrażenie. Usłyszałem dźwięki muzyki, postanowiłem pójść w jej kierunku. Muzyka dochodziła za jednych drzwi, uchyliłem je lekko i przemieniłem się w kota, po czym wszedłem do środka. W pokoju była młoda kobieta, grała chyba na pianinie albo fortepianie. Nigdy nie umiałem tego rozpoznać. Podszedłem bliżej a ona mnie nie zauważyła. Przyznam szczerze, że grała prześlicznie a po chwili zaczęła śpiewać. Jej głos przy śpiewie był taki delikatny jak płatki róży. Wskoczyłem na siedzenie a ona się wystraszyła. Nie chciałem hehe wystraszyć, więc przyjaźnie zamiauczałem a ona mnie pogłaskała.<br />
<br />
<Fey?>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-78904063847525537262016-10-04T10:47:00.000-07:002016-10-04T10:47:33.106-07:00Beztytułowy<div style="text-align: center;">
Post nie ma spektakularnego tytułu bo nie wiedziałam jak go nazwać. Ogólnie zwracam się do Was drodzy koledzy i koleżanki z obu Dworów. Sami widzicie jaka jest sytuacja - aktywność się znacznie zmniejszyła. Rozumiem, że szkoła i inne takie sprawy ale kochani, pokażcie że żyjecie.</div>
<div style="text-align: center;">
W związku z tym chciałabym Was prosić o jedną rzecz: mianowicie <b>wiadomość</b> na howrse czy e-mail. Dajcie znać o swoim istnieniu, dobrze? Martwię się o Was, bloga i chciałabym jakoś pomóc naszej Fay.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Moje howrse:</b> Luna34</div>
<div style="text-align: center;">
<b>E-mail: </b>elcia.raczek@gmail.com</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Nie musi być to jakaś przesłana serenada o blogu, wystarczy, że dacie znak że nadal chcecie pisać.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~Pozdrawiam, Sans(ity)</div>
The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8837968717921446607.post-87961369641911095032016-09-28T03:14:00.001-07:002016-09-28T03:14:24.134-07:00Od Sansity CD AkaneUczestnictwo na pikniku było dobrym pomysłem na ten dzień. Pokiwałam głową na znak, że smakuje mi kanapka. Psiak obok skończył wyjadanie kości z miski i wielce zadowolony zwinął się w kulkę między naszymi nogami. Pewnie gdyby był kotem, zacząłby mruczeć tak głośno, jakby mógł. Roześmiałyśmy się na widok, jak jego łapka zaczęła się ruszać w śnie.<br />
-Jak ja go uwielbiam- pisnęła Akane głaszcząc go po głowie.<br />
-Faktycznie, jest zabawny- zgodziłam się patrząc to na jedno to na drugie.<br />
-Chcesz kolejną kanapkę? Mam z dżemem z czarnej porzeczki.<br />
Skrzywiłam się na to, przez co Akane spojrzała na mnie pytająco.<br />
-Nie obraź się, ale nie. Nie cierpię czarnej porzeczki.<br />
-O, nie wiedziałam. Dzięki za informację.<br />
-Nie ma sprawy- uśmiechnęłam rozbawiona jak skrupulatnie chowa wszystkie kanapki zawierające cokolwiek z czarnej porzeczki.<br />
<br />
<Akena? Wybacz długo>The Luna34http://www.blogger.com/profile/15742266281717320264noreply@blogger.com0